Jak spowodować, by interwencje państwa w ochronie zdrowia w Polsce były skuteczne?

SGH

Recenzja raportu Think Tanku #SGH dla ochrony zdrowia zatytułowanego Raport otwarcia. Leki, świadczenia, technologie. Proponowane kierunki zmian w perspektywie 5-letniej, którego autorkami są dr hab. Monika Raulinajtys-Grzybek, prof. SGH Warsaw School of Economics i Agnieszka Włodarczyk.

 

Społeczeństwo upodmiotowione

Raulinajtys-Grzybek i Włodarczyk[1] przedstawiają odpowiadające potrzebom pacjentów i wychodzące naprzeciw wyzwaniom systemu ochrony zdrowia w Polsce działania, które powinno podjąć lub rozwijać państwo, by podnieść efektywność, jakość, skuteczność opieki zdrowotnej oraz ograniczyć nierówności w zdrowiu. W obszarze świadczeń propozycje działań obejmują dostępność i kompleksowość badań profilaktycznych, technologie cyfrowe, ekosystem działania placówek zdrowotnych, kontraktowania świadczeń, ramy prawne działalności, modele finansowania, jakość opieki, potencjał zawodów medycznych czy wreszcie kulturę organizacyjną i edukację personelu. Cele te są jak najbardziej słuszne. Warto w tej sytuacji zadać pytanie o zdolność państwa do ich realizacji. Warto zidentyfikować bariery, z jakimi państwo musi się zmierzyć oraz luki w jego potencjale.

Odpowiedź na pytanie o kształt skutecznych interwencji publicznych w ochronie zdrowia w Polsce wymaga w pierwszej kolejności rozmowy o zdolności państwa do kształtowania i realizacji polityk publicznych. Od tej zdolności zależy wybór celów i środków interwencji mających przynieść oczekiwane rezultaty oraz ich skuteczność. Przypomnijmy na początek archiwalny schemat legislacji, z którym można było spotkać się w trakcie prezentacji koncepcji regulacyjnych jeszcze na początku bieżącego stulecia. Jego oś i pierwszy element stanowił tzw. „pomysł” legislacyjny, czyli koncepcja regulacyjna proponowana przez resort podejmujący inicjatywę legislacyjną, mająca w swoim zamiarze rozwiązać zidentyfikowany problem publiczny. Problem w tym, że zarówno wybór zagadnienia jak i jego rozwiązania nie był wynikiem szerokiego dialogu społecznego. Panowało przekonanie, którego elementy można wciąż dostrzec, że rolą władzy publicznej jest wybór kierunków i metod rozwoju, a prawem interesariuszy tylko tego ocena. Rzadkością było i w dużym stopniu wciąż pozostaje, by władza publiczna prezentowała interesariuszom problem i alternatywne metody jego rozwiązania wypracowane we wcześniejszym szerokim dialogu eksperckim. Jeszcze rzadsze były i pozostają sytuacje, by społeczeństwo uczestniczyło w definiowaniu problemów, chyba że dotyczy to sytuacji określanych popularnie jako „gaszenie pożarów”, gdzie protest społeczny rodzi bezpośrednie skutki polityczne.

Przystąpienie Polski do OECD w 1996 r., a następnie przyjęcie przez nasz kraj w 2001 r. zasad poprawnej legislacji sformułowanych w zaleceniach Rady OECD[2] z 1995 r. zrodziło nadzieję, że relacja między władzą a społeczeństwem będzie bardziej włączająca, respektująca podmiotowość społeczeństwa i reprezentujących je partnerów społecznych. Przywołane zalecenia Rady OECD określały dobre praktyki tworzenia prawa w formie dziesięciopunktowej listy kontrolnej. Pierwsze pytanie na liście dotyczyło sprawy fundamentalnej, czyli definicji problemu – tego, czy został prawidłowo zdefiniowany. Jak możemy przeczytać w zaleceniach, problem, który ma być rozwiązany, powinien być precyzyjnie określony, z wyraźnym wskazaniem jego charakteru i rozmiaru (skali), a jego opis powinien wyjaśniać, dlaczego powstał (to znaczy, identyfikować motywacje podmiotów, których dotyczy i wynikające z nich zachowania). Ta druga część, czyli identyfikacja relacji i analiza przyczyn źródłowych, przysparza nam nadal trudności. Nie da się bowiem odpowiedzieć na te pytania bez wysłuchania i uwzględnienia głosu partnerów społecznych.

Rządzący na całym świecie chętnie wybierają drogę na skróty, która pomija dogłębną identyfikację problemu i stojących za nim przyczyn. Co jest tego powodem? Odpowiedź jest złożona i w każdym wypadku wymaga indywidualnej oceny. Jednak zwykle w tle odnajdziemy pokusę łatwych kroków zamiast realizacji wymagających i ryzykownych politycznie celów, przekonanie o uniwersalizmie pewnych rozwiązań, chęć wprowadzenia szybkich zmian, chybioną oś programową, ślepą doktrynę czy wreszcie deficyt kompetencji. W efekcie tak lubiany „pomysł” legislacyjny wciąż powraca jako sposób na rozwiązywanie tylko z pozoru zrozumiałych problemów. By temu przeciwdziałać, konieczny jest głos środowisk, w tym wypadku świata nauki. Wpisują się w ten postulat propozycje stawiane przez Raulinajtys-Grzybek i Włodarczyk. Jednak by nadać im realną wartość, konieczna jest otwartość ze strony władzy dopuszczająca publiczną refleksję, że optymalne rozwiązania nie są jeszcze poznane.

Odgórnie czy wspólnie z interesariuszami?

Opisane w zaleceniach Rady OECD wezwanie do identyfikacji problemu jest dobrze rozpoznanym zagadnieniem w dziedzinie budowania zdolności państwa do kształtowania wartości publicznej. W wielu przypadkach, nie tylko w Polsce, decydenci popełniają błąd, koncentrując się na wybranym rozwiązaniu bez właściwego sformułowania i przedyskutowania problemu. Prowadzi to do projektowania typowych interwencji typu „business-as-usual” bez odniesienia się do sedna sprawy. Tymczasem większość problemów w sektorze publicznym, a szczególnie w ochronie zdrowia, jest bardzo złożonych i wymaga precyzyjnej dekompozycji przed wskazaniem rozwiązania.

Compton i Hart[3], którzy przedstawili piętnaście dogłębnych studiów przypadku, będących przykładem udanych strategii z różnych krajów i sektorów gospodarki, pokazali między innymi złożone przyczyny stojące za sukcesem brytyjskiego NHS w skracaniu czasu oczekiwania na świadczenia zdrowotne. Jest to również ważny cel dla Narodowego Funduszu Zdrowia. W przypadku NHS sposób rozwiązania tego problemu nie był drogą na skróty. Jak zauważa Andrews[4], za sukcesami takimi jak ten stoją dwie konkurujące ze sobą metodologie. Pierwszą, określaną skrótem SLDC, cechuje zmiana napędzana przez rozwiązania i liderów (ang. Solution and Leader Driven Change). Reprezentuje ona prawdopodobnie najczęściej spotykane podejście w kształtowaniu polityk rozwoju i wyłania się w szczególności z badań Growth Commission prowadzonych przez Spence’a[5].

W tej metodologii przyjmuje się, że udane transformacje mają miejsce wtedy, gdy w czasach kryzysu właściwa polityka publiczna jest wcielana w życie przez niekwestionowanych liderów, którzy następnie dzierżą stabilną władzę przez wystarczająco długi czas, aby wdrażać odgórnie kreowane rozwiązania.

Tę narrację odnajdujemy we współczesnej Polsce, gdzie nabiera ona szczególnego wymiaru w okresie przed wyborami parlamentarnymi 2023 r.

Drugą metodologię, określaną skrótem PDIA, cechuje podejście iteracyjne wychodzące z analizy problemu (ang. Problem Driven Iterative Approach/Adaptation). To spojrzenie na politykę rozwoju zostało opracowane na Uniwersytecie Harvarda i zweryfikowane na przestrzeni ostatnich dwóch dekad w szeregu państw. Przeciwnie do SLDC, opartego na sile oddziaływania wiodących liderów i uniwersalnych wzorców (modeli), PDIA jest nastawione na problem i jego pełne zrozumienie[6]. Zakłada, że

…udane transformacje mają miejsce, gdy ambasadorzy zmian nie przyjmują postaw hegemonicznych, ale inspirowani przez interesariuszy współdziałają w procesach, które przynoszą odpowiedzi na specyficzne problemy rozumiane na poziomie ich pierwotnych przyczyn przez interdyscyplinarne zespoły problemowe.

SLDC oraz PDIA to dwa przeciwstawne podejścia do polityki rozwoju. Pierwsze jest oparte na przyjęciu modelowego rozwiązania zaczerpniętego z politycznej doktryny, własnego doświadczenia liderów, doświadczeń innych państw lub sektorów gospodarki, w których to rozwiązanie sprawdziło się. To są właśnie te „pomysły” rozwiązań legislacyjnych wdrażających polityki publiczne, których byliśmy i do pewnego stopnia pozostajemy świadkami. W tym wypadku lider, pretendujący do roli reformatora, dogłębnie rozumie wyzwanie i jest przekonany, że rozwiązanie, które proponuje przyniesie oczekiwany rezultat. Problem polega na tym, że udane wdrożenia polityk publicznych w złożonych warunkach społecznych i ekonomicznych oparte na podejściu SLDC nie są codziennością. Źródła porażek takich reform wynikają nie tylko z chybionych koncepcji strategicznych, ale także z braku stabilnego środowiska politycznego gwarantującego konsekwentne trzymanie się planu. W ochronie zdrowia, nawet jeśli przyjąć, że pewne reformy minionych dekad były celowe, to i tak wielokrotnie nie mogliśmy poznać ich końcowych rezultatów ze względu na zmianę układu politycznego.

Analizując pod kątem wykonalności propozycje Raulinajtys-Grzybek i Włodarczyk, warto traktować jako przestrogę obserwacje skuteczności polityk publicznych realizowanych przy wsparciu finansowym Banku Światowego. Jak wykazał Andrews[7], wyniki 999 takich projektów wdrożonych w ponad 100 krajach w latach 2016-2020 są zróżnicowane. Spośród tej liczby tylko 295 działań przyniosło zadowalające lub bardzo zadowalające rezultaty, 105 było wysoce niezadowalających lub po prostu niezadowalających, podczas gdy pozostałe 599 uważano za umiarkowanie zadowalające lub umiarkowanie niezadowalające. Jakby tego było mało, Andrews pokazał, że w przypadku 477 projektów, tj. w prawie połowie przypadków, istniało wysokie lub znaczące ryzyko, że ich rezultaty nie zostaną utrzymane.

Dialog i współdziałanie

Co więc należy zrobić, aby interwencje takie jak postulują Raulinajtys-Grzybek i Włodarczyk były zrealizowane? Jak rozstrzygać, które problemy są pierwszoplanowe i które inicjatywy służące zdrowiu pacjentów powinny być podejmowane, aby je rozwiązać?

Wybór optymalnych działań w polityce publicznej ochrony zdrowia stanowi problem sam w sobie. Jego obiektywizacji w Polsce miały służyć takie narzędzia jak Mapy Potrzeb Zdrowotnych, BASiW, system oceny inwestycji IOWISZ, Policy Paper czy plany transformacji. Narzędzia te są jednak w większym stopniu wynikiem podejścia SLDC niż PDIA. W raporcie poświęconym inwestycjom strukturalnym w ochronie zdrowia i ich koordynacji Mołdach[8] pokazał przykłady, jak trudne w praktyce okazało się zastosowanie tych narzędzi do rozstrzygnięcia, który z dwóch konkurujących ośrodków o nakładających się zakresach świadczeń powinien rozwijać określony zakres, a który powinien wybrać inny kierunek rozwoju.

Twórca pojęcia wartości publicznej Mark Moore z Uniwersytetu Harvarda, kładąc nacisk na wartość społeczną interwencji państwa, a nie tylko finansową czy ekonomiczną[9], zaleca stosowanie mierników niefinansowych oraz wykorzystanie motywacji nieekonomicznych i procesów nierynkowych do kształtowania rezultatów społecznych.

To wymaga dialogu i współdziałania wykraczającego poza formułę konsultacji społecznych propozycji aktów prawnych czy nawet zespołów problemowych powoływanych przez Ministra Zdrowia. To zupełnie inna skala współpracy państwa i obywateli, która dopiero musi się w Polsce narodzić.

Wartość publiczna, która w systemie ochrony zdrowia w Polsce umyka uwadze, a która powinna stanowić główną oś logiki interwencji, wymaga według Moore’a współdziałania w trzech obszarach – akceptacji przez wszystkich interesariuszy, decydentów i ośrodki polityczne kształtu kreowanej wartości publicznej, technicznej zdolności jej realizacji oraz ram prawnych i koniecznego wsparcia ze strony wszystkich zaangażowanych instytucji. Tworzą one strategiczny trójkąt działań[10], który warunkuje osiągnięcie zamierzonych celów polityki publicznej. Należy z najwyższą uwagą poruszać się w jego granicach tworząc i przyjmując określone polityki publiczne. Szczególną uwagę należy poświęcić oponentom wychodzącym z innej perspektywy lub kierujących się szczególnymi wartościami. W złożonych procesach społeczno-gospodarczych z pozoru niewielki błąd w założeniach może powodować lawinowe konsekwencje prowadząc do załamania się całej strategii. Wystarczy jako przykład przytoczyć złożone losy projektu ustawy o modernizacji i poprawie efektywności szpitalnictwa, który pominął aspekty niefinansowe, na które zwraca uwagę Moore.

Na wyzwania stojące przed kreatorami polityk publicznych wskazuje wielu autorów a chybione polityki publiczne nawet doczekały się swojej gałęzi nauki. Przytoczmy w zakończeniu głos Patricio V. Marqueza z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa, eksperta Banku Światowego, który podkreśla ryzyko pomylenia „środków” z „celami”[11] w rozwoju systemów ochrony zdrowia.  W jego ocenie rządy i interesariusze społeczni muszą przede wszystkim jasno sformułować i określić ogólne cele społeczne dla kraju w perspektywie średnio i długoterminowej.  Koncentrując się na działaniach, polski dokument programowy „Zdrowa przyszłość” nie w pełni podąża tą drogą. Nie definiuje punktów końcowych i trwałego wpływu w logice interwencji, a cele formułuje miękko – jako zwiększenie, zmniejszenie, wzrost lub spadek określonych parametrów opisujących zdrowotną rzeczywistość. Każde z jego zaplanowanych narzędzi może być na swój sposób cenne, jednak łącznie nie gwarantują zmiany status quo.

Rozwiązanie opisanych wyzwań władza publiczna może odnaleźć tylko w drodze szczerej, angażującej, inspirującej, włączającej i opartej o dane metodycznej współpracy z interesariuszami. To wyzwanie nie tylko stojące przed regulatorem, ale także partnerami społecznymi. Jak dowodzi Ganz[12], badając warunki społecznej i politycznej mobilizacji wokół wspólnych celów, ten rodzaj współpracy wymaga nie tylko podejmowania wyzwań stojących przed własnym środowiskiem, ale także brania pod uwagę problemów szerszej wspólnoty i wyzwań chwili. Tylko w takim wypadku cenne postulaty formułowane przez Raulinajtys-Grzybek i Włodarczyk będą miały szansę przybrać kształt skutecznej polityki publicznej.


[1] Raulinajtys-Grzybek, M. Włodarczyk, A. Leki, świadczenia, technologie: proponowane kierunki zmian w perspektywie 5-letniej, Raport otwarcia. Think Tank #SGH dla ochrony zdrowia, 2023. https://www.sgh.waw.pl/sites/sgh.waw.pl/files/2023-08/think-tank-dla-ochrony-zdrowia-raport-otwarcia.pdf

[2] Recommendation of the Council of the OECD on Improving the Quality of Government Regulation (Adopted On 9 March 1995), Including the OECD Reference Checklist For Regulatory Decision-Making and Background Note, OCDE/GD(95)95

[3] Compton, ME. ‘t Hart, P. ‘Great Policy Successes’. Oxford University Press, 2019. https://fdslive.oup.com/www.oup.com/academic/pdf/openaccess/9780198843719.pdf

[4] Andrews, M. ‘How do governments become great?’ WIDER Working Paper No. 2013/091. United Nations University, World Institute for Development Economic Research, 2013. https://www.wider.unu.edu/sites/default/files/WP2013-091.pdf

[5] Brady, D. Spence, M. ‘Leadership and Politics: A Perspective from the Commission on Growth and Development’. In D. Brady and M. Spence (eds) Leadership and Growth. Washington, DC: World Bank, 2010. https://documents1.worldbank.org/curated/en/375571468152966660/pdf/527080PUB0lead101Official0Use0Only1.pdf

[6] Andrews, M. ‘The Limits of Institutional Reform in Development: Changing Rules for Realistic Solutions’. Cambridge: Cambridge University Press, 2013.

[7] Andrews, M. ‘Successful Failure in Public Policy Work’. Andrews, M; and the President and Fellows of Harvard College. CID Faculty Working Paper No. 402, December 2021. https://bpb-us-e1.wpmucdn.com/websites.harvard.edu/dist/c/104/files/2023/01/2021-12-cid-wp-402-successful-failure.pdf

[8] Mołdach, R. ‘External expertise on European Structural and Investment Funds implementation in the healthcare sector in Poland’. European Commission, 2019. https://www.zdrowie.gov.pl/epublikacje/Pobierz/id/58.html

[9] Moore, MH. ‘Creating public value: strategic management in government’. Harvard University Press, 1995.

[10] Ibid.

[11] Marquez, PV. ‘Ethics, values, and health systems: Key considerations for building back better’. Patricio V. Marquez blog, 2022. http://www.pvmarquez.com/ethicsvalueshealthsystems

[12] Ganz, M. Leading Change Leadership, Organization, and Social Movements in Handbook of Leadership Theory and Practice: A Harvard Business School Centennial Colloquium. Edited by Nitin Nohria and Rakesh Khurana. Harvard Business Press, 2010.

Polacy o swoim nałogu nikotynowym

Crowd Design

POLACY O SWOIM NAŁOGU NIKOTYNOWYM
BADANIE CBOS DLA INSTYTUTU ZDROWIA i DEMOKRACJI

Materiał prasowy

Instytut Zdrowia i Demokracji, we współpracy z Centrum Badania Opinii Społecznej (CBOS), przeprowadził szczegółowe badanie dotyczące nałogu nikotynowego Polaków. Raport „Polacy o swoim nałogu nikotynowym. Badanie opinii publicznej” przedstawia analizę odczuć i postaw 2.500 respondentów, którzy wcześniej przez minimum rok palili papierosy, a następnie zastąpili je tzw. podgrzewaczami tytoniu. Kluczowe wnioski z badania:

  • ponad 10-krotnie więcej respondentów odczuwało większy negatywny wpływ palenia papierosów na zdrowie fizyczne w porównaniu do używania podgrzewaczy tytoniu;
  • 8 na 10 respondentów (82%) uznało decyzję o zastąpieniu papierosów używaniem podgrzewacza tytoniu za korzystną dla ich zdrowia;
  • 44% respondentów przyznało, że główną motywacją do przejścia na podgrzewacze tytoniu była dla nich chęć ograniczenia palenia papierosów.

Badanie zrealizowały niezależnie od siebie dwa instytuty badawcze: Pollster – specjalizujący się w badaniach wykorzystujących nowe technologie oraz IQS Think Forward sp. z o.o., lider badań online w Polsce. Instytuty pracowały na dwóch odrębnych i reprezentatywnych grupach, po 1.250 osób każda. Głównym koordynatorem zespołu ekspertów oraz autorem ankiet badawczych był dr hab. Janusz Sytnik-Czetwertyński z Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego (CMKP).

Zespół ekspercki Instytutu Zdrowia i Demokracji już od niemal 3 lat realizuje projekt „Polska bez papierosów”, który uświadamia potrzebę wyeliminowania palenia papierosów z przestrzeni publicznej w Polsce. W okrągłą, 10. rocznicę powołania Instytutu, powstała idea przeprowadzenia szeroko zakrojonego badania opinii publicznej oraz przygotowania raportu eksperckiego „Polacy o swoim nałogu nikotynowym. Badanie opinii publicznej”. To pierwsze na polskim rynku badanie przeprowadzone na tak szeroką skalę, szczegółowo analizujące postawy i odczucia osób, które porównały wpływ palenia papierosów i korzystania z podgrzewaczy tytoniu na ich zdrowie.

„To nasz wkład do debaty o kluczowych dla polskiego zdrowia publicznego kwestiach. To również mocne zaakcentowanie przez nasz Instytut ważnych społecznie tematów, związanych z poprawą efektywności systemu ochrony zdrowia, ograniczania ryzyk zdrowotnych, a także potrzeb artykułowanych przez środowiska pacjentów, lekarzy POZ i specjalistów, którzy na co dzień dostrzegają katastrofalne skutki zdrowotne, finansowe i społeczne epidemii palenia papierosów. Nie ma dziś, dosłownie i w przenośni, bardziej palącego problemu do zaadresowania, skoro po papierosa każdego dnia sięga już niemal co trzeci dorosły Polak” – mówi Grzegorz Ziemniak z Instytutu Zdrowia i Demokracji, koordynator projektu „Polska bez papierosów”.

W raporcie „Polacy o swoim nałogu nikotynowym…” uwzględnione zostały rzeczywiste odczucia i opinie respondentów palących papierosy i używających podgrzewaczy tytoniu. Wśród wniosków znalazły się m.in.:

  1. Blisko połowa respondentów (47%) deklaruje, że decyzja o przejściu z papierosów na podgrzewacze tytoniu jest dla nich częścią szerszego planu wyjścia z nałogu oraz zmiany stylu życia;
  2. Więcej niż 6 na 10 respondentów (63%) deklaruje, że po przejściu na podgrzewacze tytoniu nie wróci lub nie zamierza wrócić do palenia papierosów;
  3. 45% respondentów deklaruje lepszą kondycję fizyczną po przejściu na podgrzewacze tytoniu niż kiedy palili papierosy;
  4. Ponad 4 na 10 respondentów (43%) ocenia, że po przejściu z papierosa na podgrzewacz tytoniu nie odczuwa negatywnych zmian w zakresie ich zdrowia fizycznego;
  5. Ponad 3-krotnie częściej respondenci deklarują kaszel i zadyszkę jako efekt palenia papierosów niż używania podgrzewaczy tytoniu.

„Analiza doświadczeń innych krajów w walce z paleniem, dyskusje i debaty z ostatnich lat z ekspertami oraz decydentami, a przede wszystkim brak podobnych danych i badań w przedmiotowej materii – skłoniły nas do pozyskania twardych, rzetelnych danych, które w medycynie określa się mianem EBM (Evidence-Based Medicine, medycyna oparta na dowodach). Chcieliśmy zrozumieć, jakie są motywacje, odczucia i opinie statystycznego palacza, który zdecydował się zastąpić papierosa najbliższym dla niego zamiennikiem, czyli podgrzewaczem tytoniu. Włączenie do publicznej dyskusji bezpośrednich doświadczeń i odczuć Polaków, którzy mają perspektywę używania nikotyny w obydwu tych formach – jak zresztą się okazało, radykalnie inaczej przez nich ocenianych – jest wymiarem, którego wyraźnie nam w dyskusji brakowało” – dodaje Grzegorz Ziemniak.

Przygotowanie metody badania, ankiet oraz opracowania wyników w formie raportu, Instytut zlecił ekspertowi Szkoły Zdrowia Publicznego, Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego dr hab. Januszowi Sytnikowi-Czetwertyńskiemu:

„Badanie wypełnia istotną lukę w dotychczasowych, burzliwych dyskusjach dotyczących szkodliwości nowych form wyrobów nikotynowych. Brakowało dotąd perspektywy samych konsumentów tychże wyrobów. A to oni najlepiej mogą ocenić swoje zdrowie z okresu, gdy jeszcze palili papierosy i porównać je do okresu, w którym użytkują podgrzewacze tytoniu. Tym, co najbardziej rzuca się w oczy w ich odpowiedziach, jest jednoznaczne wskazanie na palenie papierosów jako zachowanie odczuwalne zdecydowanie bardziej niekorzystnie zdrowotnie, niż używanie podgrzewaczy tytoniu. Tyczy się to wszystkich odpowiedzi cząstkowych w zakresie kondycji: fizycznej, psychicznej, psychofizycznej i społecznej, a także co do oceny stopnia uzależnienia respondenta. Odpowiedzi te są jednoznaczne we wszystkich przecięciach demograficznych: co do wieku, poziomu wykształcenia, regionu zamieszkania, wielkości miejscowości czy wysokości dochodów” – mówi dr hab. Janusz Sytnik-Czetwertyński z Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego, profesor Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, główny koordynator zespołu ekspertów i autor ankiet badawczych.

Zastosowana metodologia badawcza i podwójna weryfikacja badań, przeprowadzonych przez różne pracownie badawcze, mogą stanowić kolejny argument przemawiający za szerszym stosowaniem strategii ograniczania szkód zdrowotnych będących skutkiem palenia papierosów w Polsce. Opinia publiczna, ale przede wszystkim – decydenci otrzymują wraz z badaniem twarde dane, pozwalające projektować nowe polityki zdrowia publicznego, zwiększające szansę na wyeliminowanie papierosów z przestrzeni publicznej nad Wisłą.

„Jesteśmy przekonani, że zarówno sam raport, jak i dane z tego badania, okażą się silnym impulsem do stworzenia krajowego i publicznie dostępnego w Polsce systemu, który pozwoli ocenić toksyczność i sklasyfikować szkodliwość wyrobów tytoniowych, w odniesieniu do papierosa jako produktu referencyjnego, który nadal pozostaje najbardziej rozpowszechnionym produktem wśród palaczy. Dopuszczanie do obrotu wszelkich wyrobów nikotynowych powinno odbywać się na podstawie procedury rejestracyjnej oraz badań laboratoryjnych, prowadzonych przez instytucje krajowe. Tak, jak ma to miejsce obecnie w wielu innych krajach, na czele ze Stanami Zjednoczonymi, które dostarczają nam modelowych regulacji w tym zakresie” – mówi Grzegorz Ziemniak z Instytutu Zdrowia i Demokracji.

Celem porównania przez respondentów odczuć co do stosowania urządzeń alternatywnych z odczuciami towarzyszącymi paleniu papierosów, zespół ekspertów wybrał tzw. podgrzewacze tytoniu z kilku powodów. Po pierwsze – to urządzenia dostępne w najbardziej wystandaryzowanym asortymencie. Na polskim rynku dostępnych jest jedynie kilka wariantów takich urządzeń. Uwzględnienie w badaniu rodziny tzw. e-papierosów byłoby niemiarodajne z uwagi na nieznaną liczbę urządzeń dostępnych w Polsce i niezliczoną potencjalną liczbę możliwych kombinacji płynów (e-liquidów) z nikotyną do waporyzacji. Zawężenie wyboru do węższej i wystandaryzowanej rodziny podgrzewaczy tytoniu stwarzało lepszą i klarowniejszą świadomość co do produktów używanych przez respondentów, zwiększając wiarygodność wyników badań. Po drugie należy podkreślić, iż podgrzewacze tytoniu są urządzeniami elektronicznymi podgrzewającymi wkłady zawierające rozdrobniony tytoń, a więc są najbliższym zamiennikiem dla papierosa.

Cały raport dostępy jest na stronie Instytutu Zdrowia i Demokracji, pod adresem: www.izid.pl

DODATKOWE INFORMACJE

BADANIE

Badanie „Polacy o swoim nałogu nikotynowym – Badanie opinii publicznej” przeprowadzono metodą CAWI na dwóch niezależnych grupach, w każdej po 1.250 osób. Zastosowano technikę pytań porównawczych dla uzyskania efektumaksymalnej wiarygodności badanych odczuć ankietowanych.

Założeniem badania było stworzenie warunków umożliwiających pobranie opinii od użytkowników w sposób bezstronny i wiarygodny. Biorąc to pod uwagę, przekazano kwestionariusz ankiety dwóm niezależnym pracowniom badawczym, których zadaniem było jednoczesne przeprowadzenie badań (na dwóch odmiennych, równie obszernych grupach reprezentatywnych, po 1.250 osób każda). W ten sposób uzyskano efekt tzw. krzyżowej, statystycznej wiarygodności dla wyników obu grup.

„POLACY O SWOIM NAŁOGU NIKOTYNOWYM – BADANIE OPINII PUBLICZNEJ”

Wydawca: Instytut Zdrowia i Demokracji

Autorzy raportu:

  • dr hab. Janusz Sytnik-Czetwertyński, Centrum Medyczne Kształcenia Podyplomowego
  • dr hab. Andrzej Matyja, Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego
  • dr hab. Katarzyna Koziak, Warszawski Uniwersytet Medyczny
  • dr hab. Magdalena Kozela, Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego
  • dr Małgorzata Witusiak-Kaleta, Katolicki Uniwersytet Lubelski

INSTYTUT ZDROWIA i DEMOKRACJI

Instytut Zdrowia i Demokracji (IZiD) to istniejąca od 2013 r. grupa ekspercka działająca i oferująca unikatowe kompetencje, wiedzę i relacje w sektorach ochrony zdrowia, przemysłu farmaceutycznego, wyrobów medycznych, świadczeń specjalistycznych.

IZiD to także platforma wymiany wiedzy, opinii i poglądów w obszarze wspierania polityk publicznych, która jest podstawą działań w zakresie edukacji, dialogu, podnoszenia świadomości wagi zdrowia w percepcji społecznej i politycznej.

IZiD jest wydawcą codziennego biuletynu FlashBrief24 podsumowującego najważniejsze wydarzenia i zapowiedzi a także cenionego przez branżę healthcare i pharma cotygodniowego, szytego na miarę biuletynu informacyjnego MarketBrief trafiającego do indywidualnych, oryginalnych adresatów, w tym do kluczowych osób decydujących o polityce zdrowotnej państwa.

Brzydkie zabawy danymi

arch. wł.

Kiedy 4 sierpnia tego roku przeczytałam pamiętny tweet ministra Niedzielskiego, myślałam,  że to typowe fake konto, ktoś się podszywa pod ministra zdrowia i w ramach walki politycznej brzydko się bawi. Okazało się jednak, że to urzędujący minister brzydko się bawi i dla swojej walki  z medykami upublicznił dane wrażliwe pacjenta i lekarza jednocześnie, nie mając ku temu żadnych upoważnień, za to łamiąc prawo i wszelkie normy społeczne i etyczne. Nadto czytelna była też informacja o schorzeniu, rzekomo trapiącym lekarza, ujawniając, jakiego rodzaju lek sobie przepisał.

Myślę, że zareagowałam tak, jak większość osób, zszokowanych tym wpisem. Najpierw zrobiłam szybki „rachunek sumienia”, przypominając sobie, kiedy ostatnio byłam u lekarza i jakie recepty otrzymałam, gdyby ktoś chciał mnie tymi informacjami deprecjonować. Następnie z przerażeniem uświadomiłam sobie naiwne założenie, że moje dane są bezpieczne. Była to dla mnie do tej pory oczywistość i niechlubny czyn byłego już ministra okazał się wstrząsem, ponieważ moje zaufanie do bezpieczeństwa danych legło w gruzach. Nie wiem, kto może mieć do tych danych dostęp. Lekarz? Polityk lub poseł, któremu jakaś moja wypowiedź się nie spodoba? A może zawistny a wpływowy sąsiad ze znajomościami na Miodowej 15?  Kto przeglądał moją ankietę profilaktyki 40+? Kim są ci ludzie?

Kiedy idę do lekarza, chcę być szczera, ponieważ od tego zależy moje zdrowie, więc i życie. Nie chcę nic zatajać. Chcę ufać lekarzowi i tak jest, ale lekarz wpisuje moje dane i kluczowe informacje o moim stanie zdrowia do internetowych rubryczek, a minister Niedzielski udowodnił, że urzędnik państwowy bez przeszkód może mieć do nich wgląd i je wykorzystać.

Mamy więc problem wielowarstwowy:

  1. Poziom podstawowy to wykorzystanie danych wrażliwych do zdeprecjonowania przeciwnika. Cel osiągnięty – pojawiły się absurdalne głosy o tym, że należy ujawnić choroby trapiące medyków, bo być może są zaburzeni.
  2. Poziom pośredni – to brutalne wkroczenie w intymną relację między pacjentem a lekarzem. Czy nad nami czuwa wielki brat?
  3. Poziom najwyższy, czyli ograniczenie zaufana do instytucji, przetwarzających dane, nie tylko wrażliwe.

Czy takie cele chciał osiągnąć, słusznie zdymisjonowany minister zdrowia? Tego nie wiemy, wiadomo natomiast, że problem pozostał i pytania o bezpieczeństwo danych są stale aktualne.

Chciałabym znowu zaufać, ale chcę wiedzieć, kto, kiedy i w jakim celu moje dane przeglądał, kiedy i do czego je wykorzystał. Mało tego – chcę decydować o tym, komu powierzam informacje o sobie, ze wszystkimi konsekwencjami ewentualnych ograniczeń.

Dymisja ministra Niedzielskiego problemu nie rozwiązała. Brzydka zabawa danymi okazała się poważna w skutkach. Oby nie okazała się bardzo kosztowna dla rozwoju medycyny, gdzie dane pacjentów są niezbędne, by opracowywać nowe rozwiązania i technologie, służące ich zdrowiu.

Pacjent, nazywający się „dane wrażliwe” wymaga pilnej reanimacji. Który minister tego dokona?

Dane medyczne wymagają większej ochrony

Danny See (Pixabay)

Co zrobić, gdy na każdy argument, że zdrowie to sfera intymna, zbiór zastrzeżony, że należy wykazać się szczególną wrażliwością, słyszę, że to ograniczyłoby zdolności zarządzania systemem ubezpieczeń, zablokowało potencjał rozwoju zdrowia publicznego czy ograniczyło badania naukowe nad nowymi technologiami medycznymi? Na dowód przywołuje się art. 9 ust. 2 lit. g), h), i) oraz j) rozporządzenia ogólnego 2016/679 (RODO) zawierające przyzwolenie na przetwarzanie danych o stanie zdrowia m.in. ze względu na ważny interes publiczny, profilaktykę zdrowotną, zarządzanie systemami i usługami opieki zdrowotnej, zdrowie publiczne czy badania naukowe. To właśnie na podstawie tych zapisów minister Adam Niedzielski argumentował, że był w prawie podając do wiadomości publicznej informacje, które doprowadziły do jego dymisji. Konsekwencje takiego podejścia poznaliśmy.

Gdy sceny z dramatu Ionesco stają się realnym doświadczeniem, czuję gorzką satysfakcję, że to przewidziałem. Wskazywałem na takie zagrożenie na etapie konsultacji Studium Wykonalności Projektu P1 w 2009 r. prowadzonych przez Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia (CSIOZ, dziś Centrum E-zdrowia). Potem jeszcze wielokrotnie na etapie prac nad ustawą o Systemie Informacji w Ochronie Zdrowia (2011) czy w ramach spotkań Grupy Doradczej Użytkowników przy Projekcie P1 przy CSIOZ. Niestety nie udało mi się przekonać regulatora do moich racji.

Należy sądzić, że moje obawy podzielali także autorzy rozporządzenia ogólnego, choć nie odważyli się tego mocniej zaakcentować. Motyw 63 zwraca uwagę na to, że „każda osoba, której dane dotyczą, powinna mieć prawo do wiedzy i informacji, w szczególności w zakresie celów, w jakich dane osobowe są przetwarzane, w miarę możliwości okresu, przez jaki dane osobowe są przetwarzane, odbiorców danych osobowych, założeń ewentualnego zautomatyzowanego przetwarzania danych osobowych oraz, przynajmniej w przypadku profilowania, konsekwencji takiego przetwarzania”.

Praktyka jednak okazała się odmienna. To niegroźnie brzmiące wtrącenie „w miarę możliwości” spowodowało, że w przypadku danych o stanie – podkreślmy – naszego zdrowia, nie wiemy nic o tym, jak nasze dane zostały wykorzystane na podstawie upoważnień wydanych na podstawie art. 9 ust. 2 lit. g), h), i) oraz j) rozporządzenia ogólnego. Co prawda autorzy Internetowego Konta Pacjenta dali nam możliwość udzielenia dostępu do naszej dokumentacji medycznej pracownikowi medycznemu, placówce medycznej lub aptece, ale całkowicie pominęli zalecenia motywu 63. Tworzy to iluzoryczne wrażenie, że precyzyjnie zarządzamy dostępem do danych, podczas gdy nie mamy jakiejkolwiek wiedzy i kontroli nad dostępem uzasadnianym ważnym interesem publicznym, profilaktyką zdrowotną, zarządzaniem systemami i usługami opieki zdrowotnej, zdrowiem publicznym czy badaniami naukowymi.

Min. Cyfryzacji

W świecie wartości, któremu jestem wierny, pacjent powinien mieć prawo do informacji o tym, kto, kiedy, w jakim celu i na podstawie jakiego upoważnienia przetwarzał jego dane. Pacjent powinien mieć możliwość ograniczenia celów tego przetwarzania czy zakresu udostępnianych danych, aż do całkowitego zapomnienia, czyli zatarcia informacji o jego chorobie. To dotyczy nawet sytuacji, gdy ogranicza to możliwości jego optymalnego leczenia w przyszłości. To Jego decyzja. Nie systemu. Wyjątki od tej zasady, motywowane bezpieczeństwem zdrowotnym populacji, powinny być rzadkie i rygorystycznie kontrolowane.

To dalej idące postulaty niż sformułowane na poziomie rozporządzenia ogólnego. Jestem tego świadom. Ale dla mnie prymat ochrony prywatności, poza szczególnymi i wąsko zakreślonymi sytuacjami motywowanymi szczególnym interesem publicznym, jest nadrzędny. Podtrzymuję pogląd, że drzwi dające dostęp do naszych danych medycznych zostały zbyt szeroko otwarte. Zmiana tego będzie wymagała lat pracy. Dlatego już dziś powinniśmy skorzystać z możliwości, na które wskazuje rozporządzenie ogólne poszerzając naszą wiedzę o tym kto, kiedy, w jakim celu, na jakiej podstawia przetwarza nasze dane. Powinniśmy także znać założenia zautomatyzowanego przetwarzania danych osobowych oraz ich konsekwencje.

Nosorożca Eugène’a Ionesco warto oglądać w teatrze, nie w rzeczywistości.

 

Więcej moich opinii na ten temat znajdziesz na portalach:

Gorący tydzień w Sejmie i Senacie – jaki będzie los ustaw z obszaru zdrowia?

P. Tracz/KPRM

„Porządek obrad 65. posiedzenia Senatu jest niezwykle obszerny, liczy 40 punktów, obrady potrwają trzy dni, a głosowania przeprowadzimy w dwóch blokach” – zapowiedział na briefingu prasowym przed rozpoczęciem posiedzenia Marszałek Senatu RP prof. Tomasz Grodzki. Marszałek zwrócił uwagę, że senacka Komisja Zdrowia postuluje odrzucenie pakietu ustaw, dotyczących m.in. tzw. dużej nowelizacji ustawy o refundacji leków, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego oraz wyrobów medycznych i ustawy o zdrowiu publicznym. Prof. Tomasz Grodzki zapowiedział liczne poprawki do innych ustaw, w tym ustawy dotyczącej ubezpieczeń eksportowych, w której znalazł się artykuł dotyczący prawa farmaceutycznego i rynku aptek („AdA”). „Komisja Zdrowia również proponuje odrzucenie tego artykułu, ponieważ materia ustawy dotyczy zupełnie czegoś innego” – podkreślił Marszałek Senatu. W czwartek 27 lipca planowane jest podjęcie uchwały w 600. rocznicę nadania praw miejskich Łodzi oraz głosowanie nad ustawą dotyczącą delegowania kierowców i tzw. „lex Kamilek”, która zakłada między innymi wdrożenie standardów ochrony dzieci we wszystkich placówkach, które pracują z najmłodszymi. Pozostałe głosowania, jak zapowiedział Marszałek Senatu RP, odbędą się na zakończenie obrad w piątek, 28 lipca.

W porządku obrad Senatu zaplanowano rozpatrzenie następujących ustaw związanych z ochroną zdrowia:

  • Ustawa o zmianie ustawy o Zespole Pomocy Humanitarno-Medycznej oraz ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa.
  • Ustawa o zmianie ustawy o refundacji leków, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego oraz wyrobów medycznych oraz niektórych innych ustaw.
  • Ustawa o zmianie ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz ustawy o refundacji leków, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego oraz wyrobów medycznych.
  • Ustawa o zmianie ustawy o zdrowiu publicznym oraz niektórych innych ustaw.
  • Ustawa o szczególnej opiece geriatrycznej.
  • Ustawa o zmianie ustawy o gwarantowanych przez Skarb Państwa ubezpieczeniach eksportowych oraz niektórych innych ustaw.

Tymczasem na 28 lipca na godz. 10:00 zaplanowano posiedzenie Sejmu oraz na godz. 13:30 posiedzenie sejmowej Komisji Zdrowia, która miałaby rozpatrywać powyższe ustawy po rozpatrzenia ich przez Senat i skierowania przez Marszałek Sejmu do Komisji. Dzień wcześniej – 27 lipca – sejmowa Komisja Zdrowia rozpatrzy uchwały Senatu w sprawie ustawy o niektórych zawodach medycznych, w sprawie ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta oraz w sprawie ustawy o zmianie ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta oraz niektórych innych ustaw.

Przypomnijmy, że w poniedziałek 24 lipca ustawy, którymi zajmuje się obecnie Senat, rozpatrzyła senacka Komisja Zdrowia.

Komisja Zdrowia będzie rekomendowała odrzucenie ustawy o zmianie ustawy o refundacji leków, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego oraz wyrobów medycznych oraz niektórych innych ustaw, która wprowadza zmiany w zakresie dostępu do leków na poziomie detalicznym, marży dystrybucji aptecznej, a także finansowania dyżurów aptek. Nowela wprowadza również refundację leków OTC. Senackie Biuro Legislacyjne przekazało, że ustawa budzi wątpliwości natury konstytucyjnej – przepisy są niejasne i pozostawiają nadmierną swobodę podmiotów formalno-prawnych. Przewodnicząca Komisji Zdrowia senator Beata Małecka-Libera podkreśliła, że jest to tzw. ustawa systemowa penetrująca ochronę zdrowia, ale także branżę medyczną i gospodarkę. W jej ocenie wprowadzenie zmian, wciąż budzących tak wiele pytań i wątpliwości świadczy o niewystarczających konsultacjach. Dodała, że ilość poprawek i wątpliwości, która spłynęła do komisji była zatrważająca, jak na projekt rządowy dyskutowany od wielu lat. Przewodnicząca podkreśliła, że obowiązująca ustawa daje wiele możliwości refundacji leków, które do tej pory były skutecznie wykorzystywane przez ministra zdrowia w tym celu. Dodała, że jak każda ustawa i ta z biegiem czasu wymaga nowelizacji, bo rynek się zmienia. W jej ocenie nie należy jednak przyjmować ustawy, która jest tak mocno przekreślana przez różne środowiska medyczne. „Ustawa musi być czytelna i jasna, a zapisy nie mogą być intepretowane w różny sposób, a to było wielokrotnie zarzucane temu projektowi” – powiedziała. Reprezentanci branży wyrobów medycznych zgłosili poprawkę w zakresie całkowitego usunięcia z ustawy zapisów dotyczących możliwości ustalania przez ministra zdrowia cen urzędowych wyrobów medycznych. W ich ocenie ustawa nie zawierająca konkretnego zapisu o tym jak będą ustalane ceny na pewne wyroby medyczne może doprowadzić do braku niektórych wyrobów na rynku, bo ich wytwarzanie nie będzie opłacalne. Zwrócono uwagę, że zapisy o refundacji leków OTC nie były konsultowane i zostały wprowadzone tuż przed pracami legislacyjnymi w Sejmie. Apelowano o niewprowadzanie zmian, które doprowadzą do absurdu, że „leki bez recepty, będą na receptę”. Senator Beata Małecka-Libera podsumowując dyskusję powiedziała, że „sprzeczne zapisy, niejasne, ich uznaniowość i ocena legislatora” sprawiły, że zgłasza wniosek o odrzucenie nowelizacji w całości.

Senacka Komisja Zdrowia opowiedziała się za usunięciem zapisów dotyczących rynku aptek (AdA) z ustawy o zmianie ustawy o gwarantowanych przez Skarb Państwa ubezpieczeniach eksportowych oraz niektórych innych ustaw. „Nawet jeśli jest to potrzebna ustawa, to nie w tym trybie. Jeśli widziano, że dzieje się coś złego, to był czas, by w trybie konsultacji zrobić prawdziwą nowelizację. Nie dyskutujemy teraz, czy zapis merytoryczny jest zasadny, tylko o tym, że jest to kolejna ustawa, która jest niezgodna z porządkiem prawnym” – mówiła przewodnicząca Komisji senator Beata Małecka-Libera. „Przeanalizowaliśmy tę wrzutkę legislacyjną i w ekspertyzie doszliśmy do szeregu konkluzji. Po pierwsze, niejasne okoliczności były związane z wniesieniem poselskich zmian ustawy w trakcie pierwszego czytania zupełnie innej ustawy. To spowodowało, iż nie było procedury trzech czytań. Doszło do złamania regulaminu Senatu, jak i artykułu 119 Konstytucji” – dodał prof. Marek Chmaj, szef zespołu doradców ds. kontroli konstytucyjności prawa marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego. Zespół przygotował ekspertyzę, dotyczącą zgodności nowelizacji ustawy z Konstytucją. „Co więcej, przypomnę, że ustawa nosi tytuł „o zmianie ustawy o gwarantowanych przez Skarb Państwa ubezpieczeniach eksportowych oraz niektórych innych ustaw”. Już pani przewodnicząca zastanawiała się na głos, co mają wspólnego przepisy prawa farmaceutycznego z ubezpieczeniami eksportowymi. W trakcie procedowania w Sejmie doszło też do naruszenia artykułu 7 Konstytucji. Przepis ten zawiera zasadę legalizmu, co oznacza, że organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa. Sejm procedując ustawę bez gwarancji trzech czytań, złamał również artykuł 7” – wyjaśnił prof. Marek Chmaj.

Komisja Zdrowia rozpatrzyła ustawę o zmianie ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz ustawy o refundacji leków, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego oraz wyrobów medycznych, która rozszerza grupę osób uprawnionych do bezpłatnych leków o dzieci i młodzież do 18 roku życia oraz osoby 65 plus. Przewodnicząca senator Beata Małecka-Libera zgłosiła poprawkę zabezpieczającą finansowanie refundacji i została ona przyjęta jednogłośnie. Komisja Zdrowia rekomenduje Izbie przyjęcie ustawy z poprawką.

Komisja Zdrowia opowiedziała się za przyjęciem ustawy o zmianie ustawy o Zespole Pomocy Humanitarno-Medycznej oraz ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa, chociaż wątpliwości wzbudziła dodana na etapie prac sejmowych niekonstytucyjna regulacja zawarta w art. 2 nowelizacji. Omawiając potrzebę wprowadzenia zmian w ustawach, minister – członek Rady Ministrów Michał Dworczyk poinformował, że nowelizacja ustawy o Zespole Pomocy Humanitarno-Medycznej oraz ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa jest wynikiem doświadczeń , działającego od nieco ponad roku Zespołu Pomocy Humanitarno-Medycznej funkcjonującego przy Prezesie Rady Ministrów, który realizuje zadania medyczne poza granicami kraju w sytuacjach kryzysowych, np. w sytuacji trzęsienia ziemi w Turcji, a przede wszystkim w Ukrainie. Najistotniejsze zmiany polegają na: doprecyzowaniu, że obsługę organizacyjną Zespołu Pomocy Humanitarno-Medycznej realizuje Kancelaria Prezesa Rady Ministrów; a także na umożliwieniu angażowania ekspertów do zadań realizowanych przez Zespół Pomocy Humanitarno-Medycznej poza granicami kraju. Na prośbę przewodniczące Komisji Zdrowia, senator Beaty Małeckiej-Libery przedstawiciel Ministerstwa Zdrowia omówił poprawkę wprowadzoną na etapie prac w Sejmie. W poprawce tej w związku z trwającym nadal konfliktem zbrojnym na terenie Ukrainy proponuje się przedłużyć z 18 do 25 miesięcy możliwość skorzystania z rozwiązań przewidzianych w art. 61 ust. 1, art. 63 ust. 1 i 3 oraz 64 w ust. 1 w ustawie o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa – chodzi o wydawanie zgody na pracę lekarzom, pielęgniarkom i położnym z Ukrainy. Dotychczas na podstawie tych przepisów lekarzom z Ukrainy wydano przeszło 2800 zgód na wykonywanie zawodu w Polsce, a pielęgniarkom – ponad 1500 zgód. Termin 18 miesięcy od dnia wybuchu wojny został wydłużony do 25 miesięcy także w przepisach określających właściwości ministra spraw wewnętrznych i administracji. Wątpliwości natury konstytucyjnej wobec zakresu i sposobu wprowadzenia tej poprawki zgłosił przedstawiciel senackiego Biura Legislacyjnego.

Senatorowie z Komisji Zdrowia zaaprobowali ustawę o szczególnej opiece geriatrycznej wraz z osiemnastoma poprawkami redakcyjnymi i legislacyjnymi. Ustawa została przygotowana w Kancelarii Prezydenta RP we współpracy z prezesem NFZ, Ministerstwem Zdrowia, ekspertami, w tym krajowym konsultantem ds. geriatrii i Państwowym Instytutem ds. Geriatrii. W myśl ustawy, szczególna opieka geriatryczna ma być świadczona w szpitalnych oddziałach geriatrycznych, w nowo tworzonych centrach 75+ i w ramach powszechnej opieki zdrowotnej. Głównym celem ustawy ma być zapewnienie skoordynowanej opieki medycznej pacjentom geriatrycznym, tak aby możliwe było ich dalsze samodzielne funkcjonowanie w dotychczasowym środowisku. W centrach 75+ udzielane będą przez lekarza i pielęgniarkę świadczenia z zakresu geriatrii, fizjoterapii, opieki psychiatrycznej, będą też dostępne porady dietetyka, terapia zajęciowa i edukacja zdrowotna, także dla osób zajmujących się osobami w wieku 75+. Świadczenia te mają być finansowane z Funduszu Medycznego. Przedstawiciel Biura Legislacyjnego przedstawił propozycje poprawek redakcyjnych i legislacyjnych, wskazując m.in., że zgodnie z konstytucją za osobę w podeszłym wieku uznaje się osobę, która osiągnęła wiek emerytalny lub utraciła zdolność do samodzielnego zarobkowania, tak więc beneficjentami ustawy powinny być osoby w wieku co najmniej 65+, a nie 75+. Legislator zakwestionował również wprowadzenie w ustawie regulacji dotyczącej ochrony znaku „centrum 75+”.Pełnomocnik Zarządu Związku Miast Polskich ds. legislacyjnych Marek Wójcik zwrócił uwagę na fakt, że ustawa nakłada dodatkowe obowiązki na samorządy, nie gwarantując jednocześnie środków na realizację tych zadań.

Komisja Zdrowia rekomenduje Senatowi odrzucenie nowelizacji ustawy o zdrowiu publicznym. Pochodząca z przedłożenia poselskiego ustawa wprowadza definicję napojów energetycznych (produktów z dodatkiem kofeiny lub tauryny) i zakazuje ich sprzedaży osobom poniżej 18. roku życia, w tym również na terenie jednostek systemu oświaty i w automatach. W ustawie uregulowano ponadto zasady prowadzenia przez ministra właściwego do spraw kultury fizycznej ewidencji „Sportowe talenty”, w której będą gromadzone dane uczniów klas IV‒VIII szkół podstawowych, szkół ponadpodstawowych oraz szkół artystycznych realizujących kształcenie ogólne w zakresie klas IV‒VIII szkoły podstawowej i liceum ogólnokształcącego. Dane uczniów będą udostępniane klubom sportowym, związkom sportowym oraz polskiemu związkowi sportowemu, po zgłoszeniu przez te podmioty zainteresowania wynikiem uzyskanym przez ucznia z testów sprawnościowych. Szkoła będzie przekazywała informację o takim zgłoszeniu wraz z danymi kontaktowymi klubu sportowego, związku sportowego lub polskiego związku sportowego pełnoletniemu uczniowi, rodzicowi lub innemu przedstawicielowi ustawowemu ucznia. Przedstawicielka Biura Legislacyjnego zwróciła uwagę na niekonstytucyjność niektórych zapisów, niezrealizowanie obowiązku notyfikacji technicznej, które pociągnie za sobą kary finansowe dla państwa, i uregulowanie kwestii związanych z ewidencją „Sportowe talenty” w niewłaściwym akcie prawnym.

Otrzymuj informacje od IZiD

Adres e-mail będzie wykorzystywany zgodnie z Polityką Prywatności dostępną pod adresem https://www.izid.pl/polityka-prywatnosci/ wyłącznie do przesyłania Ci naszego newslettera oraz informacji o działalności Instytutu Zdrowia i Demokracji.

ikona ikona ikona