To smutny dzień…, czyli historia o tym jak Sejm odrzucił ustawę o jakości i co na to minister zdrowia.
Gdy bronię praw podstawowych pacjenta w zakresie ochrony danych o stanie jego zdrowia, czuję się jak na spektaklu Nosorożca Ionesco. Doskonały dramat, bardzo go cenię, ale wolę go oglądać w teatrze niż w rzeczywistości.
Chciałabym znowu zaufać, ale chcę wiedzieć, kto, kiedy i w jakim celu moje dane przeglądał, kiedy i do czego je wykorzystał. Mało tego – chcę decydować o tym, komu powierzam informacje o sobie, ze wszystkimi konsekwencjami...
Czy to dużo czy mało? Czy od tego zależy jakość prawodawstwa regulującego obszar zdrowia? Czy sprawy zdrowia mogą być lepiej reprezentowane, gdy liczba lekarzy w Parlamencie będzie wyższa? Redakcja IZiD MarketBrief zapytała o to Jacka...
Zmiany w pierwszej wymaga archaiczna ustawa o działach administracji rządowej hołdująca resortowości, a mówiąc bardziej bezpośrednio – stanowiąca instrument zaspakajania partyjnych ambicji.