Ochrona danych, Opinie, Zdrowie publiczne
Brzydkie zabawy danymi
Kiedy 4 sierpnia tego roku przeczytałam pamiętny tweet ministra Niedzielskiego, myślałam, że to typowe fake konto, ktoś się podszywa pod ministra zdrowia i w ramach walki politycznej brzydko się bawi. Okazało się jednak, że to urzędujący minister brzydko się bawi i dla swojej walki z medykami upublicznił dane wrażliwe pacjenta i lekarza jednocześnie, nie mając ku temu żadnych upoważnień, za to łamiąc prawo i wszelkie normy społeczne i etyczne. Nadto czytelna była też informacja o schorzeniu, rzekomo trapiącym lekarza, ujawniając, jakiego rodzaju lek sobie przepisał.
Myślę, że zareagowałam tak, jak większość osób, zszokowanych tym wpisem. Najpierw zrobiłam szybki „rachunek sumienia”, przypominając sobie, kiedy ostatnio byłam u lekarza i jakie recepty otrzymałam, gdyby ktoś chciał mnie tymi informacjami deprecjonować. Następnie z przerażeniem uświadomiłam sobie naiwne założenie, że moje dane są bezpieczne. Była to dla mnie do tej pory oczywistość i niechlubny czyn byłego już ministra okazał się wstrząsem, ponieważ moje zaufanie do bezpieczeństwa danych legło w gruzach. Nie wiem, kto może mieć do tych danych dostęp. Lekarz? Polityk lub poseł, któremu jakaś moja wypowiedź się nie spodoba? A może zawistny a wpływowy sąsiad ze znajomościami na Miodowej 15? Kto przeglądał moją ankietę profilaktyki 40+? Kim są ci ludzie?
Kiedy idę do lekarza, chcę być szczera, ponieważ od tego zależy moje zdrowie, więc i życie. Nie chcę nic zatajać. Chcę ufać lekarzowi i tak jest, ale lekarz wpisuje moje dane i kluczowe informacje o moim stanie zdrowia do internetowych rubryczek, a minister Niedzielski udowodnił, że urzędnik państwowy bez przeszkód może mieć do nich wgląd i je wykorzystać.
Mamy więc problem wielowarstwowy:
- Poziom podstawowy to wykorzystanie danych wrażliwych do zdeprecjonowania przeciwnika. Cel osiągnięty – pojawiły się absurdalne głosy o tym, że należy ujawnić choroby trapiące medyków, bo być może są zaburzeni.
- Poziom pośredni – to brutalne wkroczenie w intymną relację między pacjentem a lekarzem. Czy nad nami czuwa wielki brat?
- Poziom najwyższy, czyli ograniczenie zaufana do instytucji, przetwarzających dane, nie tylko wrażliwe.
Czy takie cele chciał osiągnąć, słusznie zdymisjonowany minister zdrowia? Tego nie wiemy, wiadomo natomiast, że problem pozostał i pytania o bezpieczeństwo danych są stale aktualne.
Chciałabym znowu zaufać, ale chcę wiedzieć, kto, kiedy i w jakim celu moje dane przeglądał, kiedy i do czego je wykorzystał. Mało tego – chcę decydować o tym, komu powierzam informacje o sobie, ze wszystkimi konsekwencjami ewentualnych ograniczeń.
Dymisja ministra Niedzielskiego problemu nie rozwiązała. Brzydka zabawa danymi okazała się poważna w skutkach. Oby nie okazała się bardzo kosztowna dla rozwoju medycyny, gdzie dane pacjentów są niezbędne, by opracowywać nowe rozwiązania i technologie, służące ich zdrowiu.
Pacjent, nazywający się „dane wrażliwe” wymaga pilnej reanimacji. Który minister tego dokona?