Kto, jeśli nie my?

Olga Subach (Unsplash)

Wojna w Ukrainie i barbarzyński najazd putinowskiej Rosji na naszego sąsiada trwa trzeci tydzień. W tym czasie przez nasze granice przedostała się niespotykana dotąd liczba uciekających spod bomb i rakiet obywateli Ukrainy szukających spokoju, życia, pracy, normalnych możliwości wychowywania i kształcenia dzieci, budowania swojego życia.

Polska od 24 lutego do 13 marca przyjęła rekordową liczbę uchodźców wojennych – to 1,7 mln ludzi! Żaden kraj na świecie nie jest gotowy na takie spiętrzenie ludzi, przyjęcie ich, sprawne zarejestrowanie, rozśrodkowanie i zapewnienie bez przeszkód opieki medycznej, wsparcia finansowego, zapewnienia mieszkań, szkół, placówek medycznych, a nawet tłumaczy i punktów obsługi w urzędach. Najważniejsze obecnie pytanie to jak szybko struktury państwowe potrafią, mogą i chcą poradzić sobie z problemem uchodźców, który oznacza nie tylko zaangażowanie po stronie polityki społecznej – najważniejszej w pierwszych dniach pobytu, ale głównie wypracowanie koncepcji strategii: co dalej?

By tylko wskazać najważniejsze problemy nadchodzących miesięcy związane z falą uchodźców należy wymienić zapewnienie: dachu nad głową i podstaw funkcjonowania (posiłki, higiena osobista, etc.), opieki medycznej na różnych poziomach potrzeb (od POZ, pediatrii, położnictwa poprzez diagnostykę i świadczenia specjalistyczne po świadczenia opiekuńcze), dostępu dzieci do żłobków, przedszkoli, szkół, możliwości funkcjonowania w życiu społecznym z przełamywaniem barier językowych i nauką języka, z dostępem do mediów, internetu, kultury, sztuki, całym ogromnym procesem adaptacyjnym w nowym miejscu życia i funkcjonowania etc.

Jakie będą koszty tych działań nikt nie jest w stanie dziś oszacować – dość powiedzieć, iż jeśli przyjęlibyśmy najprostszą przeliczeniową wartość 1.000 zł miesięcznie świadczeń przypadających na 1 uchodźcę (co nie jest oszałamiającą przecież kwotą pomocy) otrzymamy (licząc dzisiejszą liczbę1,7 mln uchodźców)  roczny budżet w wysokości 20,4 miliardów złotych. Dla przypomnienia budżet roczny po rozszerzeniu programu 500+ to kwota ok. 40 mld zł.

Nasze społeczeństwo jak zawsze w trudnych sytuacjach wymagających mobilizacji i okazania Solidarności pokazuje niesamowite, osobiste zaangażowanie i chęć niesienia wszelkiej pomocy Ukraińcom i ich rodzinom przybywającym do Polski. Znowu mamy okazję pokazać sobie i światu, że potrafimy i chcemy pomagać, że mimo przywar mamy w sobie pokłady dobra. Ale jak każdy zryw ten także ma swoje apogeum, po którym przychodzi proza życia i gdy muszą zacząć działać profesjonalne programy i strategie na szczeblu rządowym wspierające samorządy i obywateli.

Uchwalenie w ostatnią sobotę rano ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy gwarantującej legalność pobytu obywatelom Ukrainy, a także ich małżonkom niemającym obywatelstwa ukraińskiego, którzy przybyli z Ukrainy do Polski od początku rosyjskiej inwazji – to dobry ruch, choć można było oczekiwać od rządu szybszego działania i przygotowania się na obecną sytuację zanim nastąpiła inwazja 24 lutego.  Większość przepisów ustawy nie dotyczy jednak Ukraińców, którzy przebywali i pracowali w Polsce legalnie przed wojną – to na pewno będzie problemem odbijającym się czkawką w przyszłości i należy mieć to na uwadze (szacunkowa liczba Ukraińców pracujących w Polsce i ubezpieczonych w ZUS  przed 24 lutego br. to ok. 520 tys.). Terminy ważności ich wiz i zezwoleń na pobyt, które upłynęłyby w czasie wojny, zostaną jednak na jej mocy wydłużone do końca roku.

Jakie decyzje rządu są potrzebne najszybciej i jakie środki należy przeznaczyć na ich realizację?  By pokazać skalę wyzwań skupię się na jednym jakże ważnym w tym wypadku obszarze ochrony zdrowia. Tu najważniejsza jest kwestia zgłaszana przez lekarzy POZ (podstawowej opieki zdrowotnej) wystawienia recept dla uchodźców, w tym recept refundowanych – szacowane koszty roczne (przy założeniu z gruntu złym, iż liczba uchodźców pozostanie na poziomie 1,7 mln osób) to kwota rzędu 670 mln zł. Kolejna sprawa to kwestia szczepień ochronnych. W Ukrainie wykonuje się zdecydowane mniej szczepień niż w Polsce – zarówno przeciw COVID 19, jak i szczepień obowiązkowych u dzieci. Trzeba choćby te dziecięce jak najszybciej uzupełnić według polskiego kalendarza szczepień. Brak dokumentacji nie ułatwia sprawy. W tej kwestii potrzeba jasnych regulacji prawnych, których brak (nie można za takowe uznać komunikatu z zaleceniami Ministra Zdrowia). Szacowane koszty włączenia dzieci z Ukrainy do systemu sczepień (co jest także istotne z punktu widzenia zdrowia populacyjnego) to lekko licząc 25-35 mln złotych rocznie. I ostatni wątek –szybka weryfikacja chorób przewlekłych u uchodźców przy założeniu braku dostępu do dokumentacji medycznej – konieczne jest tu rządowy program zatrudnienia asystentów, wyszukujących i weryfikujących wiedzę medyczną o przypadkach chorób u uchodźców. Polska nie ma ani środków ani czasu na przeprowadzanie dziś pełnej diagnostyk każdego uchodźcy i ta luka musi zostać zapewniona działaniami zastępczymi ale wiarygodnymi. To kolejne koszty idące w dziesiątki milionów rocznie.

Nie mówiąc o stworzeniu odrębnego (ze względów opisanych choćby powyżej) systemu informatycznego NFZ i ZUS  przeznaczonego do obsługi uchodźców, pomyślanego tak, by gdy kurz wojennych bitew opadnie (oby jak najprędzej) za czas jakiś połączyć go bezproblemowo z systemem ogólnopolskim. To koszty raczej idące znowu w dziesiątki milionów (koszty tzw. szyny P1, P2, P4 systemu e-zdrowia to onegdaj kwoty przekraczające 700 mln złotych).

Wyzwań spoza zdrowia jest także bardzo wiele i formy felietonowej nie starczyłoby dziś na opisanie wszystkich. Ale kto – jeśli nie my? Byle rząd pojął, że teraz już żarty się skończyły a zaczęły się prawdziwe schody na wielu frontach.

Prawo to zaledwie początek

Gerd Altmann (Pixabay)

Wiemy, że obywatele Ukrainy (wyłącznie ci którzy przedostali się na terytorium Polski po 24 lutego bezpośrednio z terenu Ukrainy) oraz ich małżonkowie nie będący obywatelami Ukrainy mają prawo do opieki zdrowotnej na takich samych zasadach jak ubezpieczeni Polacy (z wyłączeniem leczenia uzdrowiskowego i rehabilitacji uzdrowiskowej, a także podania produktów leczniczych wydawanych pacjentom w ramach programów polityki zdrowotnej ministra właściwego do spraw zdrowia).

Ochronie zdrowia w powołanej ustawie został poświęcony jeden przepis – art. 37.

Przypomnę też, że ukazała się już instrukcja jak osoby uprawnione na podstawie ustawy mogą założyć Internetowe Konto Pacjenta.

Ale przecież interpretacje związane z ochroną zdrowia będą konieczne w szerszym zakresie, tj. chociażby ustalenia, kto legalnie przebywa na terytorium Polski, zanim wskazanym osobom zostaną nadane numery PESEL.

Co dalej?

Bez wątpienia dziesiątki, jeżeli nie setki przypadków, z których każdy będzie wymagał indywidulanego podejście i interpretacji. Tak na marginesie to już mam miejsce, a pytań jest, na razie, więcej niż odpowiedzi.

Te pojawiły się chociażby w związku ze stanowiskiem Zespołu ds. Szczepień Ochronnych Minister Zdrowia, który rekomenduje wykonanie szczepień ochronnych od dnia przyjazdu do Polski u dzieci do 19 roku życia, niezaszczepionych przeciwko chorobom zakaźnym, według Indywidualnego Kalendarza Szczepień (IKSz), ustalonego przez lekarza kwalifikującego do szczepienia na podstawie PSO na 2022 r., z wykorzystaniem szczepionek udostępnianych przez stacje sanitarno-epidemiologiczne na dotychczasowych zasadach.

Co więcej zgodnie z tym stanowiskiem osoby pozostające na terenie naszego kraju ponad okres 3-ch miesięcy od dnia przekroczenia granicy, mają obowiązek wykonania szczepień ochronnych lub posiadania potwierdzenia zaszczepienia zgodnie z obowiązującym PSO na 2022 r.

No ale co to znaczy „potwierdzenia zaszczepienia zgodnie z obowiązującym PSO na 2022 r.” Przecież zdajemy sobie sprawę, że osoby uchodzące przed wojną nie zbierały ze sobą dokumentacji medycznej, o ile taką w ogóle posiadały. A co w sytuacji, która się zdarzyła parę dni temu w POZ, gdy matka dziecka oświadczyła lekarzowi, że dziecko miało wykonane „jakieś szczepienia …”, ale nie pamięta jakie?

A zatem uważam, że prawo to zaledwie początek, a polskiej ochronie zdrowia przychodzi się już dzisiaj mierzyć z wyzwaniem większym niż na miarę pandemii, większym bowiem w to wyzwanie wpisane są różnice kulturowe, konieczność poznania i zrozumienia zupełnie nowej populacji pacjentów z ogromna luką w danych w zakresie badań przesiewowych i epidemiologicznych.

Polacy dostosowali się do przyjmowania uchodźców dość szybko, rządzący działają zbyt wolno

Tomasz Zieliński

Żaden kraj na świecie nie jest gotowy na nagły przyjazd kilku milionów osób i zapewnienie im bez przeszkód opieki medycznej. Natomiast pytanie, jak szybko państwo potrafi się do takiej sytuacji dostosować, wymaga odpowiedzi. W Polsce społeczeństwo pokazało, że potrafi się dostosować dość szybko. Obywatele, środowisko medyczne udzielają uchodźcom pomocy – tuż po przyjeździe pierwszych uchodźców byliśmy gotowi, żeby pomagać i pomagamy do dzisiaj. Natomiast rządzący działają zbyt wolno. To, że dopiero teraz mamy projekt ustawy, który jest procedowany w Sejmie i pewnie dopiero po dwóch tygodniach od rozpoczęcia wojny będzie gotowa legislacja niezbędna do obsługi formalnej uchodźców, to moim zdaniem za długo. Ustawa określająca status uchodźców i prawa, które zagwarantujemy im jako kraj, jest oczywiście dużą ustawą i wymagała z pewnością wielu konsultacji, natomiast w zakresie zdrowia można było działać szybciej wdrażając odrębną ustawę.

W ramach ochrony zdrowia potrzebujemy kilku elementów. Pierwsza sprawa, z czym obecnie najczęściej zgłaszają się pacjenci – uchodźcy, to kwestia recept, czyli możliwości wystawienia recepty, w tym recepty refundowanej. Osoby chore przewlekle, uciekając z Ukrainy, część leków wzięły ze sobą, ale wiemy, że uchodźcy nie mieli możliwości zabrania dużej ilości rzeczy, wzięli to, co najpotrzebniejsze, a wśród tych rzeczy na pewno nie ma zapasów leków. Chodzi o kwestię uregulowania możliwości wystawiania recept. Tekst ustawy już przewiduje uznanie uchodźców za uprawnionych do świadczeń zdrowotnych, więc daje możliwość wystawienia recepty, natomiast nie rozstrzyga co zrobić w sytuacji, kiedy nie mamy dokumentacji medycznej potwierdzającej rozpoznanie u danego pacjenta. Tutaj nie mamy ścieżki diagnostycznej, tak jak u każdego pacjenta. Musimy więc zaufać uchodźcom, a lekarz powinien tylko uprawdopodobnić informacje uzyskane od pacjenta, a nie prowadzić pełną diagnostykę. Potrzebne jest zatem formalne uznanie, że nie musimy odtwarzać całej dokumentacji medycznej pacjenta.

Druga sprawa to kwestia szczepień ochronnych. Na Ukrainie wykonuje się mniej szczepień – zarówno przeciw COVID 19, jak i szczepień obowiązkowych u dzieci. Musimy więc jak najszybciej je uzupełnić według polskiego kalendarza szczepień. Polskie prawo mówi, że programowi szczepień obowiązkowych podlega obcokrajowiec, jeżeli przebywa w Polsce powyżej trzech miesięcy. Nie powinniśmy jednak czekać aż miną te trzy miesiące, ale wcześniej uzupełniać szczepienia. Co prawda jest komunikat Ministerstwa Zdrowia, który mówi, że możemy szczepić uchodźców, natomiast jako świadczeniodawca, jako lekarz wolałabym mieć do dyspozycji przepis prawa, a nie komunikat ministerialny.

Kolejny etap to wyszukanie osób, które potrzebują opieki czy szczepień, bo nie mamy rejestru uchodźców. Jeśli pacjenci sami zgłoszą się na szczepienie, to oczywiście będzie taka możliwość, ale równie dobrze mogą się nie zgłaszać. Dziecko, które rodzi się w Polsce, ma zakładaną kartę szczepień w szpitalu, po czym po wypisie ze szpitala krata trafia do podmiotu podstawowej opieki zdrowotnej.  Jeżeli rodzice przenoszą dziecko do innej poradni, to karta wędruje za nim. Zawsze jest więc nadzór nad tym kto jest zaszczepiony, a kto nie. Natomiast w przypadku uchodźców, nie wiemy, ile dzieci wjechało do Polski, nikt nad tym nie sprawuje nadzoru. Potrzebny jest system, który pozwoli zweryfikować, czy dzieci zostały zaszczepione. Weryfikacja będzie dość skomplikowana, bo wiele dzieci nie ma żadnej dokumentacji szczepień – część dlatego, że nie została zaszczepiona, część dlatego, że uciekając przed wojną, rodzice nie zabrali ze sobą dokumentacji szczepień. To będzie wymagało ułożenia indywidualnego kalendarza szczepień i czasu, dlatego potrzebujemy wsparcia m.in. w postaci personelu. W mojej ocenie powinniśmy uzyskać pomoc w postaci asystentów, koordynatorów tego procesu, którzy później zajęliby stanowiska koordynatorów w opiece koordynowanej w POZ, kiedy już opanujemy sytuację z dziećmi ukraińskimi. Te same osoby można wykorzystać także do wyszukiwania uchodźców chorych na choroby przewlekłe, którzy, jeśli nie zaczną leczenia, będą trafiać do szpitali, gdzie koszt opieki będzie wyższy, a ponad to będą blokowane miejsca w szpitalach. Ze względu na pandemię koronawirusa mamy duże problemy z dostępem do zabiegów czy operacji. Gdy pandemia zacznie wygasać, chcielibyśmy uzupełnić te zaległości, ale istnieje ryzyko, że te miejsca zajmą osoby z Ukrainy, które nie będą leczone, bo nie wiedzą, gdzie udać się do lekarza. I tu potrzebna jest współpraca państwa, podmiotów medycznych po to, by dotrzeć do tych pacjentów zanim pogorszy się ich stan. Sugeruję, by rozważyć pomysł wprowadzenia czegoś na kształt mini bilansu zdrowia. Nie chodzi o to, by u każdego przeprowadzać pełną diagnostykę, bo nie mamy takich możliwości, ale o szybkie zweryfikowanie czy pacjent ma choroby przewlekłe. Jeśli nie, to należy traktować go jak każdego innego pacjenta – jeśli się źle poczuje, to zgłosi się do lekarza. Natomiast, jeśli leczył się na choroby przewlekłe, to należy zweryfikować, czy posiada leki – jeśli nie, to należy mu te leki wypisać i objąć stałym nadzorem.

Mukowiscydoza – refundacja leków przyczynowych to tak, jakbyśmy otrzymali drugie życie.

Anna Cisowska

10 lat temu, gdy urodziła się moja córka nie istniał żaden lek działający przyczynowo na występujące u niej mutacje, powodujące chorobę. Średnia przeżycia z mukowiscydozą w Polsce wynosiła, jak mnie wtedy poinformowano, 18 lat. Ta informacja była jak wyrok. Ledwo co dałam życie malutkiej istocie, a już przyszło mi myśleć o jej śmierci…

Gdy osiem lat później ogłoszono przełom w leczeniu mukowiscydozy, którym było wynalezienie leku Kaftrio nie mogłam w to uwierzyć. Obiecałam sobie wtedy, że zdobędę dla niej ten lek choćbym miała udać się na koniec świata i oddać ostatni grosz. Z wypiekami na twarzy i ze łzami w oczach obserwowałam pierwszych pacjentów przyjmujących Kaftrio w Stanach Zjednoczonych.

Terapia została zarejestrowana w Europie w roku 2020. W tym czasie Polska, od dłuższego czasu prowadziła rozmowy dotyczące leków starszej generacji, które nie nadawały się dla mojej córki ani dla większości pacjentów lub które nie były tak skuteczne jak Kaftrio (np. Orkambi, Kalydeco). Kaftrio zdawało się wtedy być odległym marzeniem. Wraz z grupą rodziców innych dzieci chorych na mukowiscydozę, a później też wraz z dorosłymi pacjentami postanowiliśmy zacząć działać w porozumieniu z organizacjami zajmującymi się mukowiscydozą w Polsce oraz lekarzami, mediami, parlamentarzystami, Ministerstwem Zdrowia i Vertex Pharmaceuticals – producentem leku.

Tak powstał ruch społeczny „2000 Powodów” – każdy z nas miał Powód do walki o refundację tych nowoczesnych terapii, a nazwa ruchu nawiązywała do szacowanej liczby pacjentów z mukowiscydozą w Polsce. Refundowane od 1 marca br. terapie obejmą ok. 1000 pacjentów z szacowanych ok. 2000 osób chorujących na mukowiscydozę w Polsce.

Na przełomie I i II kw. b.r. spodziewamy się złożenia przez Vertex Pharmaceuticals – producenta leku – kolejnego wniosku rozszerzającego wskazania dla Kaftrio o grupę wiekową dzieci 6-11 lat oraz dodatkowe, inne niż wiek, wskazania medyczne. Liczymy na szybkie procedowanie wniosku refundacyjnego przez AOTMiT oraz Ministerstwo Zdrowia, tak aby maksymalnie na początku roku 2023 r. leczeniem Kaftrio objąć również najmłodszych pacjentów. Im wcześniej podany lek tym szybciej można powstrzymać degradację narządów np. płuc, trzustki a tym samym zwiększyć długość przeżycia (obecnie w Polsce mediana zgonu wynosi 24 lata).

Wg opinii ekspertów Kaftrio zmienia mukowiscydozę z choroby śmiertelnej w chorobę przewlekłą. Kaftrio to najbardziej przełomowa terapia przyczynowa w leczeniu mukowiscydozy (jest dostępna w Europie od drugiej połowy 2020 r.), która jak się szacuje, docelowo ma objąć ok. 80-90% wszystkich pacjentów. Dla pozostałej grupy ok. 10-20%, jak dotąd nie ma dostępnego leczenia, choć trwa obecnie wiele prac i badań, dzięki którym wszyscy chorzy na mukowiscydozę będą mogli być objęci leczeniem.

Decyzja refundacyjna to wielki sukces Ministerstwa Zdrowia, środowisk pacjenckich, lekarzy a także samych chorych i ich rodzin. Wiceminister Maciej Miłkowski oraz jego zespół włożyli duży nakład pracy w trudny proces refundacyjny mając do czynienia z sytuacją monopolu, gdyż Vertex Paharmaceuticals to obecnie jedyny producent leków przyczynowych na mukowiscydozę (z wyłączeniem argentyńskiego przedsiębiorstwa Gador, które produkuje leki generyczne mające ze względu na obowiązującą ochronę patentową zastosowanie jedynie dla pacjentów w Argentynie).

Dotychczas większość pacjentów z mukowiscydozą miała do wyboru „emigrację medyczną”, prowadzenie bardzo wymagających publicznych zbiórek środków finansowych (koszt miesięcznej terapii waha się w granicach 80 000 – 86 000 złotych miesięcznie a lek musi być przyjmowany na stałe do końca życia) lub sprowadzanie na własny użytek kilkukrotnie tańszych leków generycznych z Argentyny (aby zdobyć lek, należy udać się osobiście do Argentyny, można zakupić jednorazowo maksymalnie 5 opakowań).

Po pozytywnej decyzji refundacyjnej, największym wyzwaniem w temacie leczenia przyczynowego mukowiscydozy stanie się sprawne wdrożenie programów lekowych w ośrodkach leczenia mukowiscydozy, zwłaszcza dla pacjentów z zaawansowaną postacią choroby, dla których każdy dzień zwłoki może oznaczać najgorsze. Liczę, że NFZ oraz dyrektorzy poszczególnych ośrodków wdrażających programy lekowe, potraktują priorytetowo proces kontraktowania leczenia oraz kwalifikacji pacjentów i wykażą się taką samą mobilizacją jak Wiceminister Miłkowski oraz lekarze, będący na pierwszej linii z pacjentami. Pomimo to, że dla mojej córki leczenie jest jeszcze niedostępne, odczuwam bezgraniczną radość oraz wdzięczność, ponieważ wiem, że to już tylko kwestia czasu. To jak byśmy otrzymali nowe życie.

Historia pewnego zespołu

Jacek Krajewski

8 Lipca 2021 minister zdrowia wydał zarządzenie, na mocy którego powołał Zespół do spraw zmian w podstawowej opiece zdrowotnej. Miał być to organ pomocniczy szefa resortu zdrowia zajmujący się m.in. przygotowaniem koncepcji zmian dotyczących działania podmiotów podstawowej opieki zdrowotnej. W przekonaniu, przynajmniej części osób, które znalazły się w jego składzie, ciało to powinno zajmować się stworzeniem jasnej wizji przyszłego funkcjonowania POZ ale także opiniować i doradzać w sprawach aktualnych, a w szczególności związanych z pandemią COVID-19.

Pierwszym poważnym testem sprawczości organu pomocniczego Ministra Zdrowia miała być data 1 października 2021r określona w ustawie o podstawowej opiece zdrowotnej jako termin wejścia w życie opieki koordynowanej. Ustawa dość ogólnie opisuje ten proces ale termin został zapisany sztywno. Sposób wdrożenia tego narzędzia był dyskutowany w trakcie posiedzeń Zespołu ale ostatecznie swoją wersję przeforsowali przedstawiciele Narodowego Funduszu Zdrowia w postaci Zarządzenia 160/2022/DSOZ w sprawie warunków zawarcia i realizacji umów o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej w zakresie podstawowej opieki zdrowotnej  Prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia. Projekt tej regulacji został pozostałym przedstawiony w trakcie posiedzenia telekonferencyjnego dzień przed wprowadzeniem jej w życie a prezentujący ją nie uwzględnili ostatecznie żadnych uwag i stanowisk jakie wygłaszali zebrani. Ogłoszone zarządzenie wzbudziło szereg kontrowersji, wymagających sprostowań ponieważ zapisy tej regulacji określają w sposób nieprecyzyjny zadania koordynatora. Ostatecznie obowiązuje w wersji złagodzonej innym zarządzenie 5/2022/DSOZ doprecyzowującym zapisy zarządzenia 160/2021/DSOZ.

Zespół w dalszych swoich pracach podejmował uchwały, w których rekomendował pożądane kierunki działania związane głownie z wprowadzaniem opieki koordynowanej. W międzyczasie powstawały projekty regulacji, które ingerowały w funkcjonowanie podstawowej opieki zdrowotnej. Niestety, projekty tych aktów prawnych nie były konsultowane z powołanym przez Ministra Zdrowia organem pomocniczym. W styczniu 2022r zostały podpisane przez szefa resortu zdrowia dwa rozporządzenia. Pierwsze z dnia 21 stycznia w sposób istotny zaburza funkcjonowanie wielu placówek POZ . Wprowadzając obowiązek osobistego badania pacjentów powyżej 60 roku życia,  których skierowano do izolacji w warunkach domowych w ciągu 48 godzin, doprowadza ono do ograniczenia czasu przyjmowania pacjentów z chorobami przewlekłymi, nieinfekcyjnymi. To spowoduje narastanie długu zdrowotnego. Następne rozporządzenie z dnia 28 stycznia sankcjonuje nierówność stron umowy zawieranej pomiędzy świadczeniodawcami a Narodowym Funduszem Zdrowia. Sytuacja automatycznego wpisania do umowy zarządzeń Prezesa NFZ i w konsekwencji, przy braku zgody, jej wypowiedzenie w ciągu 30 dni czyni niepewnym los placówek opieki zdrowotnej i uzależnia ich byt od woli monopolisty. To przełoży się niewątpliwie na liczbę świadczeń  oferowanych pacjentom w  tych podmiotach. Musi zostać zachowana ostrożność w podejmowaniu decyzji dotyczących inwestycji i wysokości tworzonej rezerwy finansowej. Te regulacje powstały poza Zespołem ds. zmian w POZ, nawet bez próby pozyskania jego opinii. Otrzymana w kuluarach MZ informacja o projekcie zarządzenia z dnia 28 stycznia sprowokowała uchwałę o braku rekomendacji organu pomocniczego dla takich zapisów tej regulacji. Bez efektu.

W obliczu takiej postawy Ministra Zdrowia oraz braku realnego wpływu na sytuację podstawowej opieki zdrowotnej trzej członkowie tego organu (dwóch przedstawicieli Federacji Porozumienie Zielonogórskie oraz przedstawiciel Kolegium Lekarzy Rodzinnych) złożyli rezygnację z udziału w pracach Zespołu.

Jacek Krajewski

 

Otrzymuj informacje od IZiD

Adres e-mail będzie wykorzystywany zgodnie z Polityką Prywatności dostępną pod adresem https://www.izid.pl/polityka-prywatnosci/ wyłącznie do przesyłania Ci naszego newslettera oraz informacji o działalności Instytutu Zdrowia i Demokracji.

ikona ikona ikona