Studioroman/SydaProductions

„Mission letters”, czyli listy Przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen do komisarzy obejmujących swoje stanowiska, są wyznacznikiem wyzwań, z którymi chce mierzyć się europejska wspólnota i skorowidzem inicjatyw, jakie zamierza podjąć.

Opinie, Zdrowie publiczne

Zdrowie w UE schodzi na… psy?

dr Robert Mołdach | 25.09.2024

UDOSTĘPNIJ
mailtwitterFacebooklinkedinmailtwitterFacebooklinkedin

„Mission letters”, czyli listy Przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen do komisarzy obejmujących swoje stanowiska, są wyznacznikiem wyzwań, z którymi chce mierzyć się europejska wspólnota i skorowidzem inicjatyw, jakie zamierza podjąć. List do komisarza Olivéra Várhelyi odpowiedzialnego za kwestie zdrowia niesie jednak coś więcej niż zwykłe przesłanie na początek kadencji. Jest nim całkowicie nowa nazwa dyrekcji generalnej – Dyrekcja Generalna ds. Zdrowia i Dobrostanu Zwierząt (Health and Animal Welfare).

Wrażliwość, którą można dostrzec za postawieniem w jednym rzędzie dobrostanu zwierząt i zdrowia ludzi, zasługuje na uznanie. Pytanie jednak, czy w obliczu kryzysów politycznych, jakich nie znamy od czasu II Wojny Światowej, gospodarczego ekspansjonizmu o niespotykanej skali oraz zadań, przed jakimi stają polityki publiczne ochrony zdrowia w Europie i w każdym kraju członkowskim, jest to decyzja, która w sposób optymalny wpisuje się w potrzeby jednostek i społeczeństw. Moim zdaniem nie.

Nie kwestionując znaczenia dobrostanu zwierząt, stoję na stanowisku, że zdrowie ludności zasługuje na własną dedykowaną tylko zdrowiu ludzi dyrekcję generalną na poziomie Unii Europejskiej. Oczywiście dostrzegam myśl stojącą za podejściem One Health uznającym wagę powiązań pomiędzy ludźmi, zwierzętami, roślinnością i środowiskiem. Każdy z tych elementów wpływa na nasze zdrowie i wymagają one spójnej polityki. Jednak zrównanie potrzeb ludzi i zwierząt traktuję za zbędną i de facto szkodzącą idei One Health manifestację poglądów. Patrząc bowiem na zadania Dyrekcji, tego szczególnego uwypuklenia problematyki dobrostanu zwierząt nie dostrzegam.

Odczytuję w tym także słabość koncepcji Europejskiej Unii Zdrowia (European Health Union), która wpierw powinna służyć eliminowaniu dychotomii i współdziałaniu systemów krajowych ochrony zdrowia, z których każdy reprezentuje dziś odrębną politykę publiczną. Oczywiście, holistyczne spojrzenie na człowieka i naturę, w której jest zanurzony, może się części sceny politycznej podobać. Ale Europa stoi dziś przed wyzwaniami o kompletnie inne skali w ochronie zdrowia!

Przede wszystkim w niekończącej się agendzie spraw mamy kwestie budżetów ochrony zdrowia, efektywności ekonomicznej, koordynacji inwestycji, w tym realizowanych ze środków wspólnotowych, bezpieczeństwa lekowego, integracji opieki, cyfryzacji, odpowiadania na potrzeby, ale i ambicje ludności, jakości i bezpieczeństwa świadczeń, odporności systemów na zdarzenia masowe, jak chociażby powódź, która nawiedziła naszą część Europy. Mamy starzejące się społeczeństwa, wielkie migracje, zagrożenia zdrowotnej ogromnej skali. Stawianie w tym szeregu dobrostanu zwierząt, którego znaczeniu oczywiście nikt nie kwestionuje, jest jednak w mojej ocenie zadziwiającym splątaniem priorytetów.

Raz jeszcze powtórzę, że zdrowie zasługuje na priorytet. Jego wyrazem powinna być skupiona wyłącznie na tym zadaniu Dyrekcja Generalna ds. Zdrowia. Dobrostan zwierząt, roślin i środowiska naturalnego niech znajdzie się w dedykowanej tym zagadnieniom dyrekcji. Widzę nawiasem mówiąc w takim połączeniu większą wartość i sprawczość niż we wrzucaniu do jednego worka zdrowia ludności i zwierząt.

Dziwi mnie jedynie, że nadal ktoś chce używać historycznej i jakże bliskiej wszystkim związanym z brukselską administracją nazwy DG SANTE. Idąc za nową nazwą powierzonej mu dyrekcji, bardziej właściwe byłoby używanie nazwy DG VET.


 

Glosa od wydawcy: Dziwny jest ten świat śpiewał nieodżałowany Czesław Niemen i dziwna jest koncepcja (czyja? Ursuli von der Leyen?) takiego połączenia „tematycznego” dla jednej z najważniejszych Komisji w UE. W tym duchu bardzo stanowczo wypowiedział się na początku września Poseł Adam Jarubas, przewodniczący podkomisji Zdrowia Publicznego i współprzewodniczący delegacji PO i PSL w Parlamencie Europejskim. Wskazał, że podobna sytuacja ma miejsce w Parlamencie, gdzie komisja zajmująca się zdrowiem połączona jest z obszarem ochrony środowiska naturalnego i bezpieczeństwem żywności.

Parlament Europejski potrzebuje pełnoprawnej i samodzielnej komisji ds. zdrowia. W zglobalizowanym świecie XXI wieku, zdrowie to kwestia międzynarodowa, o niepodważalnym i rosnącym znaczeniu zarówno dla życia naszych obywateli jak i sytuacji społeczno-gospodarczej. – powiedział Adam Jarubas.

W pełni zgadzając się z podejściem Pana Posła konstatacja jest jedna i może być cytatem z innego mistrza słowa i riposty piosenką na nieprzemyślaną rzeczywistość meblowaną nam przez dzisiejszą postpolitykę: róbmy swoje! Jak śpiewał Wojciech Młynarski.

Grzegorz Ziemniak, wydawca FlashBrief24 i MarketBrief


O Autorze

Robert Mołdach

dr Robert Mołdach


  • Partner IZiD
  • Mentor to Luminaries and Leaders, Leading Change Network
  • Członek Zespołu Ekspertów przy Rzeczniku Praw Pacjenta
  • Członek Rady Programowej Think Tanku SGH dla Zdrowia


  • Nr telefonu:

    601 219 608

    Email:

    robert.moldach@izid.pl

    Więcej tego autora


     


    Głos ekspertów

    Słowa kluczowe

    Otrzymuj informacje od IZiD

    Adres e-mail będzie wykorzystywany zgodnie z Polityką Prywatności dostępną pod adresem https://www.izid.pl/polityka-prywatnosci/ wyłącznie do przesyłania Ci naszego newslettera oraz informacji o działalności Instytutu Zdrowia i Demokracji.

    ikona ikona ikona