REKOMENDOWANE, Ład organizacyjny, Opinie, Ukraina, Zdrowie publiczne
Kto, jeśli nie my?
Wojna w Ukrainie i barbarzyński najazd putinowskiej Rosji na naszego sąsiada trwa trzeci tydzień. W tym czasie przez nasze granice przedostała się niespotykana dotąd liczba uciekających spod bomb i rakiet obywateli Ukrainy szukających spokoju, życia, pracy, normalnych możliwości wychowywania i kształcenia dzieci, budowania swojego życia.
Polska od 24 lutego do 13 marca przyjęła rekordową liczbę uchodźców wojennych – to 1,7 mln ludzi! Żaden kraj na świecie nie jest gotowy na takie spiętrzenie ludzi, przyjęcie ich, sprawne zarejestrowanie, rozśrodkowanie i zapewnienie bez przeszkód opieki medycznej, wsparcia finansowego, zapewnienia mieszkań, szkół, placówek medycznych, a nawet tłumaczy i punktów obsługi w urzędach. Najważniejsze obecnie pytanie to jak szybko struktury państwowe potrafią, mogą i chcą poradzić sobie z problemem uchodźców, który oznacza nie tylko zaangażowanie po stronie polityki społecznej – najważniejszej w pierwszych dniach pobytu, ale głównie wypracowanie koncepcji strategii: co dalej?
By tylko wskazać najważniejsze problemy nadchodzących miesięcy związane z falą uchodźców należy wymienić zapewnienie: dachu nad głową i podstaw funkcjonowania (posiłki, higiena osobista, etc.), opieki medycznej na różnych poziomach potrzeb (od POZ, pediatrii, położnictwa poprzez diagnostykę i świadczenia specjalistyczne po świadczenia opiekuńcze), dostępu dzieci do żłobków, przedszkoli, szkół, możliwości funkcjonowania w życiu społecznym z przełamywaniem barier językowych i nauką języka, z dostępem do mediów, internetu, kultury, sztuki, całym ogromnym procesem adaptacyjnym w nowym miejscu życia i funkcjonowania etc.
Jakie będą koszty tych działań nikt nie jest w stanie dziś oszacować – dość powiedzieć, iż jeśli przyjęlibyśmy najprostszą przeliczeniową wartość 1.000 zł miesięcznie świadczeń przypadających na 1 uchodźcę (co nie jest oszałamiającą przecież kwotą pomocy) otrzymamy (licząc dzisiejszą liczbę1,7 mln uchodźców) roczny budżet w wysokości 20,4 miliardów złotych. Dla przypomnienia budżet roczny po rozszerzeniu programu 500+ to kwota ok. 40 mld zł.
Nasze społeczeństwo jak zawsze w trudnych sytuacjach wymagających mobilizacji i okazania Solidarności pokazuje niesamowite, osobiste zaangażowanie i chęć niesienia wszelkiej pomocy Ukraińcom i ich rodzinom przybywającym do Polski. Znowu mamy okazję pokazać sobie i światu, że potrafimy i chcemy pomagać, że mimo przywar mamy w sobie pokłady dobra. Ale jak każdy zryw ten także ma swoje apogeum, po którym przychodzi proza życia i gdy muszą zacząć działać profesjonalne programy i strategie na szczeblu rządowym wspierające samorządy i obywateli.
Uchwalenie w ostatnią sobotę rano ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy gwarantującej legalność pobytu obywatelom Ukrainy, a także ich małżonkom niemającym obywatelstwa ukraińskiego, którzy przybyli z Ukrainy do Polski od początku rosyjskiej inwazji – to dobry ruch, choć można było oczekiwać od rządu szybszego działania i przygotowania się na obecną sytuację zanim nastąpiła inwazja 24 lutego. Większość przepisów ustawy nie dotyczy jednak Ukraińców, którzy przebywali i pracowali w Polsce legalnie przed wojną – to na pewno będzie problemem odbijającym się czkawką w przyszłości i należy mieć to na uwadze (szacunkowa liczba Ukraińców pracujących w Polsce i ubezpieczonych w ZUS przed 24 lutego br. to ok. 520 tys.). Terminy ważności ich wiz i zezwoleń na pobyt, które upłynęłyby w czasie wojny, zostaną jednak na jej mocy wydłużone do końca roku.
Jakie decyzje rządu są potrzebne najszybciej i jakie środki należy przeznaczyć na ich realizację? By pokazać skalę wyzwań skupię się na jednym jakże ważnym w tym wypadku obszarze ochrony zdrowia. Tu najważniejsza jest kwestia zgłaszana przez lekarzy POZ (podstawowej opieki zdrowotnej) wystawienia recept dla uchodźców, w tym recept refundowanych – szacowane koszty roczne (przy założeniu z gruntu złym, iż liczba uchodźców pozostanie na poziomie 1,7 mln osób) to kwota rzędu 670 mln zł. Kolejna sprawa to kwestia szczepień ochronnych. W Ukrainie wykonuje się zdecydowane mniej szczepień niż w Polsce – zarówno przeciw COVID 19, jak i szczepień obowiązkowych u dzieci. Trzeba choćby te dziecięce jak najszybciej uzupełnić według polskiego kalendarza szczepień. Brak dokumentacji nie ułatwia sprawy. W tej kwestii potrzeba jasnych regulacji prawnych, których brak (nie można za takowe uznać komunikatu z zaleceniami Ministra Zdrowia). Szacowane koszty włączenia dzieci z Ukrainy do systemu sczepień (co jest także istotne z punktu widzenia zdrowia populacyjnego) to lekko licząc 25-35 mln złotych rocznie. I ostatni wątek –szybka weryfikacja chorób przewlekłych u uchodźców przy założeniu braku dostępu do dokumentacji medycznej – konieczne jest tu rządowy program zatrudnienia asystentów, wyszukujących i weryfikujących wiedzę medyczną o przypadkach chorób u uchodźców. Polska nie ma ani środków ani czasu na przeprowadzanie dziś pełnej diagnostyk każdego uchodźcy i ta luka musi zostać zapewniona działaniami zastępczymi ale wiarygodnymi. To kolejne koszty idące w dziesiątki milionów rocznie.
Nie mówiąc o stworzeniu odrębnego (ze względów opisanych choćby powyżej) systemu informatycznego NFZ i ZUS przeznaczonego do obsługi uchodźców, pomyślanego tak, by gdy kurz wojennych bitew opadnie (oby jak najprędzej) za czas jakiś połączyć go bezproblemowo z systemem ogólnopolskim. To koszty raczej idące znowu w dziesiątki milionów (koszty tzw. szyny P1, P2, P4 systemu e-zdrowia to onegdaj kwoty przekraczające 700 mln złotych).
Wyzwań spoza zdrowia jest także bardzo wiele i formy felietonowej nie starczyłoby dziś na opisanie wszystkich. Ale kto – jeśli nie my? Byle rząd pojął, że teraz już żarty się skończyły a zaczęły się prawdziwe schody na wielu frontach.