REKOMENDOWANE, Dialog społeczny, Dostępność świadczeń, Dyskusje, Ład organizacyjny, Ocena skutków regulacji, Reformy, Zdrowie publiczne
Czy my w ogóle wiemy, jakiej POZ chcemy w Polsce?
Rozwój szpitali czy POZ, czego wymaga UE, a co znalazło się w przygotowanych przez Polskę założeniach i celach programów, na które wydamy europejskie fundusze? Dyskusja na ten temat wywiązała się ostatnio na Twitterze w gronie ekspertów z obszaru ochrony zdrowia.
Anna Kozieł, Starszy Specjalista ds. Zdrowia w Globalnej Praktyce ds. Zdrowia, Odżywiania i Populacji w Banku Światowym zamieściła fragment pochodzący z opisu projektu Programu Fundusze Europejskie na Infrastrukturę, Klimat, Środowisko 2021-2027 z dnia 4 stycznia 2022 r., jaki ma być realizowany w Polsce ze środków UE. Projekt został przyjęty uchwałą Rady Ministrów z dn. 4 stycznia 2022 r.
„Ja to czytam jako zapowiedz dosypywania kasy do szpitali. A wy?” – zapytała Anna Kozieł. W dyskusję włączyli się koleni eksperci.
„KE zdecydowanie oczekuje wzmocnienia POZ. A tu czytamy „wzmocnimy szpitale, żeby zastąpiły niewydolną POZ”. System stoi na głowie. Trudno oczekiwać zmian na lepsze w POZ bez wsparcia inwestycyjnego, organizacyjnego i systemowego. Czy my w ogóle wiemy, jakiej POZ chcemy w Polsce?” – napisała prof. Agnieszka Mastalerz-Migas, konsultant krajowa w dziedzinie medycyny rodzinnej, kierownik Katedry i Zakładu Medycyny Rodzinnej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
W dyskusji zabrał głos Filip Domański, specjalista ds. polityki w Dyrekcji Generalnej ds. Zdrowia i Bezpieczeństwa Żywności UE w latach 2015-2021 oraz główny specjalista w Ministerstwie Zdrowia w latach 2013-2015. „POZornie wiemy, ale jak mówią Czesi, „daj POZor”, bo rzeczywistość może zaskrzeczeć” – skomentował.
„Czyli łatwiej i bardziej efektywnie jest zainwestować w szpital niż w POZ lub AOS? Interesujące” – zastanawiał się natomiast Robert Mołdach, Prezes Instytutu Zdrowia i Demokracji.
Na to pytanie odpowiedział Filip Domański: „Łatwiej, bo szp. „zjedzą” od razu więcej kasy, wydadzą na widowiskowe rzeczy i wszystko to łatwiej się zmierzy. Efektywniej nie. Choćby dlatego, że jeśli szp. skupią uwagę, to aż będzie się prosiło umieszczać tam pacjentów. Nie takie to podejście. Nie wiem, czy KE przystanie”.
Wątpliwości co do celów polityki zdrowotnej związanej z POZ wyraził także Grzegorz Ziemniak, Partner IZiD: „Co to za mądrości? Ależ jest mocny upór lobby proszpitalnego…”
Zdaniem Filipa Domańskiego jest to odwracanie piramidy postawione na głowie. „Piramida w swojej obecnej postaci, jak każdy żywy organizm, walczy o przeżycie” – zwrócił natomiast uwagę Robert Mołdach.
„Koniecznie trzeba wzmocnić szpitale w opiekę planowaną, np. #CareTransition wtedy POZ będzie niepotrzebny” – podsumowała Dorota Kilańska, członek Rady Przejrzystości w AOTMiT.
Robert Mołdach poproszony przez MarketBrief o końcowy komentarz do tej dyskusji powiedział: „Podzielam wyrażone opinie. Mimo deklaracji o dalszym wdrażaniu opieki koordynowanej, postępującej edukacji lekarzy medycyny rodzinnej, planowanej rozbudowie systemu finansowania świadczeń, rozwoju telemedycyny, czy poszerzonych zadaniach profilaktycznych, brak mi całościowej wizji regulatora organizacji i funkcjonowania podstawowej opieki zdrowotnej. Dla jasności, widzę działania, ale nie dostrzegam skutecznych rozwiązań prowadzących do zmiany status quo POZ. Jednocześnie gros uwagi skupiają szpitale. POZ tymczasem pozostaje osamotniona z niedoinwestowaniem, niewykorzystanymi kompetencjami, przeciążeniem, problemem następstwa kadr wobec nieuchronnego klifu emerytalnego, nierówności w dostępie do opieki zdrowotnej pomiędzy miastem a wsią, niską konkurencyjnością regionów peryferyjnych wobec miast pod względem atrakcyjności miejsca pracy i życia, czy wreszcie opieką koordynowaną skupioną na jednostce chorobowej a nie rozwoju sieci współpracy. To tylko przykłady, jak niepełne jest obecne podejście. Celowo nie nazywam tego strategią. Brak bowiem skutecznej odpowiedzi na kluczowe wyzwania. Jest natomiast wiele działań, które nie gwarantują rezultatu. Przykład? 500 lekarzy rocznie kończących specjalizację z medycyny rodzinnej oznacza, że zajmie nam z górą dwadzieścia lat podwojenie ich liczby i to przy błędnym założeniu, że wszyscy będą nadal pracować. Ci nowo wyszkoleni lekarze będą jeszcze musieli porzucić ośrodki akademickie, by przenieść się na wieś, założyć tam rodziny i zbudować centrum swego życia. Tu na prawdę trzeba całościowego spojrzenia i skoordynowanego wsparcia POZ.”