Komentarz polityczny o rozczarowaniu polityką. Nie tylko zdrowotną.
Ostatnie tygodnie przyniosły multum zmian i zjawisk w najbliższych naszym zainteresowaniom obszarach zdrowia. Zmiana na mostku kapitańskim Ministerstwa Zdrowia (by trzymać się, jak widać, nie tak bardzo klarownej poetyki byłego ministra Łukasza Szumowskiego) pokazała jak bardzo dzisiejsza polityka oddaliła się od wartości i zasad uznawanych za fundament społecznego zaufania. Jak mechanizmy polityczne i pragmatyzm priorytetu rozgrywania władzy jako narzędzia poszerzania sfery wpływów, wypierają dobre praktyki, rzetelność, odpowiedzialność za słowa i czyny, uczciwość, a także poczucie dobrego smaku.
Tak, dzisiejsza polityka jest pozbawiona finezji, jej estetyka coraz bardziej przypomina swym kształtem maszynkę do mielenia, której obsługa liczy cały czas na to, że nikt nie będzie pamiętał, kojarzył, że produkowana papka zaklajstruje rzeczywistość i …jakoś to będzie.
Nowo mianowany minister – Adam Niedzielski – daje pewną rękojmię poważnego i systematycznego potraktowania reformowania zdrowia. To zadanie trudne wielokroć w dobie Covid19. Może się udać… pod warunkiem, że nowy minister dostanie – taki drobiazg – swobodę w „umeblowaniu” swego gabinetu i akceptację metody reformy funkcjonowania ministerstwa zdrowia, jaką zaprezentował już będąc na miejscu prezesa NFZ. Tylko tyle i aż tyle. Każdy minister przychodząc na Miodową 15 liczy, że mu się uda – gdyby nie liczył, nie byłoby chętnych i kandydaci byliby łapani z ulicy. Kibicuję nowemu ministrowi choć ten pragmatyzm polityczny, o którym piszę na początku komentarza, jest przerażająco skuteczny w paraliżowaniu i odbieraniu energii najsensowniejszym nawet ludziom decydującym się na objęcie tek ministrów. Nie tylko zdrowia. Oby tym razem było inaczej – życzmy nowemu ministrowi, ochronie zdrowia i sobie!
PS. Od lat lansuję tezę, że aby dobrze i skutecznie zarządzać Ministerstwem Zdrowia i wykorzystać efektywnie jego ludzi i zasoby, należałoby wyprowadzić raz na zawsze MZ z Pałacu Paca do nowoczesnego biurowca, gdzie wszyscy wiceministrowie byliby blisko siebie, departamenty nie byłyby rozrzucone po Warszawie, a paprotki i szafy zamykane na korytarzach istniałyby już tylko w opowieściach i wspomnieniach najstarszych urzędników. Ludzie inaczej pracują i odpowiadają za swoją pracę jeśli pracują w ładnym i przyjaznym otoczeniu. Taki ministerialny Life and work balance… Miodowa 15 nie gwarantuje i nigdy chyba nie gwarantowała takiej atmosfery. Chociaż to teraz trudna decyzja może warto ją rozważyć?